Cassey.
Usiadłam obok jego łóżka,a łzy nadal wylewały się z moich oczu. Można powiedzieć że płaczę przez całe dwa dni. W mojej głowie pojawia się wiele myśli, a ta niepewność doprowadza do szału, do tego świadomość, która na każdym kroku przypomina mi, że to tylko i wyłącznie moja wina.
Nawet nie miałam chwili czasu przez te ostatnie dni, aby usiąść przy nim i złapać go za dłoń, jak robię teraz, ponieważ co chwile byłam ciągana po komisariatach. Mama nie odzywa się do mnie ani jednym słowem, ojciec próbuje mnie jakoś wspierać. To on całe dnie spędza ze mną na przesłuchaniach ale wiem, że i jego trapi myśl, że wszystko to moja wina. Sama wiem, że nie mogę nic powiedzieć, nic zrobić bo może to odegrać się jeszcze na moich rodzicach, a tego na pewno nie chce. Jednak sama też nie wiem czy będę potrafiła ukrywać winę Matta.
Nawet nie miałam chwili czasu przez te ostatnie dni, aby usiąść przy nim i złapać go za dłoń, jak robię teraz, ponieważ co chwile byłam ciągana po komisariatach. Mama nie odzywa się do mnie ani jednym słowem, ojciec próbuje mnie jakoś wspierać. To on całe dnie spędza ze mną na przesłuchaniach ale wiem, że i jego trapi myśl, że wszystko to moja wina. Sama wiem, że nie mogę nic powiedzieć, nic zrobić bo może to odegrać się jeszcze na moich rodzicach, a tego na pewno nie chce. Jednak sama też nie wiem czy będę potrafiła ukrywać winę Matta.
Pogłaskałam delikatnie swoimi palcami, jego zimną dłoń. Nie dawał żadnych oznak życia, leżał tak nie przytomny już przez dwie noce. Mama nie odstępowała go na krok, lecz ojcu w końcu jakoś udało się namówić ją do powrotu przynajmniej na kilka godzin. Postanowiłam przez ten czas posiedzieć trochę przy nim. Oparłam głowę powoli na jego brzuchu, nadal trzymając jego dłoń w swojej i cicho łkałam. Tak bardzo chciałam, abym to ja była na jego miejscu, a on był szczęśliwy i uśmiechał się do wszystkich jak to zawsze robił. Ostatnio bardzo zaniedbałam naszą relacje, ale jak już się obudzi obiecuje, że to się zmieni i będę poświęcać jemu najwięcej czasu jak będę mogła.
Pociągnęłam nosem i wzięłam głęboki oddech. Wiem, że powinnam być silna, ale nie potrafię. To wszystko już mnie przerasta, nie dość że kłótnia z Mattem, która spowodowała że mój brat znalazł się tutaj, to jeszcze sprawy sądowe i to, że złożyłam zeznania na policji, pomijając najważniejsze fakty. Ojciec Matta jest adwokatem i na pewno zrobi wszystko, aby jego syn nie znalazł się za kratami. Westchnęłam głośno i mocniej ścisnęłam dłoń Davida.
- Proszę Cię obudź się, nie możesz zostawić mnie tu samej.. - Ręką zaczęłam ocierać niezdarnie łzy spływające po mojej twarzy, kiedy w tym samym czasie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
Pociągnęłam nosem i wzięłam głęboki oddech. Wiem, że powinnam być silna, ale nie potrafię. To wszystko już mnie przerasta, nie dość że kłótnia z Mattem, która spowodowała że mój brat znalazł się tutaj, to jeszcze sprawy sądowe i to, że złożyłam zeznania na policji, pomijając najważniejsze fakty. Ojciec Matta jest adwokatem i na pewno zrobi wszystko, aby jego syn nie znalazł się za kratami. Westchnęłam głośno i mocniej ścisnęłam dłoń Davida.
- Proszę Cię obudź się, nie możesz zostawić mnie tu samej.. - Ręką zaczęłam ocierać niezdarnie łzy spływające po mojej twarzy, kiedy w tym samym czasie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu.
- Jest silny i ma dla kogo walczyć. - Zachrypnięty głos mojego ojca dotarł do mojej głowy jak przez mgłę. Odwróciłam powoli głowę i spojrzałam na niego przez łzy.
- Nie mogę sobie wybaczyć, że to moja wina. - Westchnęłam podnosząc się. Ojciec objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie tak blisko, że wtuliłam się w niego wylewając kolejne łzy.
- Nie mów tak. Dobrze wiemy, że to był wypadek. -Jego dłonie delikatnie głaskały moje plecy, a ja płakałam mocząc przy tym jego bluzę.
- Nie mów tak. Dobrze wiemy, że to był wypadek. -Jego dłonie delikatnie głaskały moje plecy, a ja płakałam mocząc przy tym jego bluzę.
Oboje usłyszeliśmy otwieranie się drzwi, na co od razu oderwałam się od niego i otarłam całą twarz. W drzwiach ujrzałam lekarza.
- Dobry wieczór. Dobrze, że jeszcze państwa zastałem. Mamy wyniki. - Odparł, a po jego wyrazie twarzy nie mogliśmy spodziewać się niczego dobrego. Zacisnęłam dłonie w pięść i mimo wszystko w głowie powtarzałam sobie " wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, on się obudzi..".
- Dobry wieczór. Dobrze, że jeszcze państwa zastałem. Mamy wyniki. - Odparł, a po jego wyrazie twarzy nie mogliśmy spodziewać się niczego dobrego. Zacisnęłam dłonie w pięść i mimo wszystko w głowie powtarzałam sobie " wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, on się obudzi..".
- Niech pan mówi. - Odparł ojciec i znowu objął mnie ręką, jakby chciał dodać mi tym otuchy, lecz to wcale nie działało.
- Więc nie mam dobrych wieści... - Zaczął, a na jego słowa wstrzymałam oddech. - .. stan chłopaka jest ciężki. Próbujemy zrobić wszystko co w nasze mocy, lecz może tego nie..
- Nie! - Krzyknęłam nie pozwalając dokończyć mężczyźnie w średnim wieku. - On będzie żyć, będzie żyć rozumie pan? - Obraz przed moimi oczami rozmazywał się, a głos stawał się co raz bardziej zachrypnięty. Wyrwałam się jak najmocniej mogłam z objęć mojego ojca i wybiegłam ze szpitala jak najszybciej potrafiłam, a w głowie krążyła mi tylko jedna myśl - Odegram się.
Justin.
Zgasiłem silnik swojego nowego czarnego BMW, które udało mi się zdobyć w jednym z niedawnych wyścigów ulicznych. Wyszedłem z niego trzepiąc niezdarnie drzwiami. Rozejrzałem się po dzielnicy na której się znajdowałem i szybkim krokiem udałem się przed siebie, do budynku wskazanego wcześniej przez Ryana. Byłem nieco wkurzony, miałem plany już na dzisiejszy wieczór i zapowiadała się fajna noc, ale jak zwykle jeden telefon potrafi zepsuć wszystko. Szarpnąłem mocno za klamkę, na co drzwi starego budynku otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Kiedy tylko znalazłem się w środku, mogłem poczuć mocny zapach alkoholu jak i papierosów, oraz usłyszeć głośny śmiech dziewczyn. Udałem się na drugie piętro schodami, ponieważ jak zauważyłem nie było tu windy. Nawet bez pukania wszedłem, albo można by było powiedzieć wparowałem do środka mieszkania, którego numer dostałem SMS i stanąłem w drzwiach pomieszczenia w którym znajdował się Foutley.
- Chciałeś mnie widzieć. -Odparłem od niechcenia, wbijając wzrok w bruneta siedzącego na fotelu, obok którego siedziało kilka panienek.
- Tak. Dobrze, że jesteś. Przepraszam dziewczyny, ale zostawcie nas na chwile samych. - Spojrzał na dziewczyny, które tym razem wlepiały wzrok w moją osobę. Przewróciłem teatralnie oczami, a jedna z nich wychodząc przejechała dłonią po moim ramieniu.
- Tak. Dobrze, że jesteś. Przepraszam dziewczyny, ale zostawcie nas na chwile samych. - Spojrzał na dziewczyny, które tym razem wlepiały wzrok w moją osobę. Przewróciłem teatralnie oczami, a jedna z nich wychodząc przejechała dłonią po moim ramieniu.
- Usiądź. - Odparł Matt, odkładając niedopalonego peta do popielniczki.
- Dzięki, ale postoje. Śpieszy mi się trochę. Co chciałeś? - Zapytałem, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Nienawidziłem tego gościa jak tylko mogłem, lecz mimo wszystko jestem na niego skazany. To dzięki niemu, mam jeszcze szanse jakoś żyć.
- No dobra, mam kłopoty i musisz coś dla mnie załatwić. - Oblizał swoje wargi i podniósł się z fotela. Podchodząc do mnie wyjął z kieszeni swoich spodni czarnego IPhone.
- Dokładnie? - Oparłem się ramieniem o futrynę, przymrużając powieki.
- Musisz ją załatwić Bieber. - Odparł krótko, pokazując mi zdjęcie jakiejś dziewczyny.
. ____________________ .
I mamy pierwszy rozdział. Tak wiem, krótki ale taki musiał być. Może i trochę mi nie wyszedł, ale mam nadzieje że dacie swoją opinię i napiszecie co jest do poprawy. Liczę na szczere komentarze i myślę, że chodź trochę zaciekawiłam was? :)
Do NN :3
Do NN :3