piątek, 27 grudnia 2013

Prolog.

Matt stał przed dziewczyną, patrząc na nią z największą złością jaka kiedykolwiek go ogarnęła.
- Nie wiedziałem, że taka jesteś. Dziwka. - Wysyczał przez zęby prosto w twarz brązowookiej. Nie pozwolił nawet jej dojść do słowa, nic wyjaśnić, nic powiedzieć. Słuchał tylko własnych myśli i tego czego dowiedział się od znajomych - którzy przecież od początku jej nienawidzili.
- Myślałem, że jesteś inna, a tobie jak zwykle zależało tylko na kasie, tak jak każdej innej. - Zrobił krok w jej stronę, co spowodowało, że się cofnęła. Plecami dotknęła ściany, a to nie było dobre. Oddech coraz bardziej jej przyśpieszał, zawsze mu ufała, przy nim czuła się bezpiecznie lecz dzisiaj bała się go jak nigdy dotąd.
- Dlaczego mi nie wierzysz?  - Zapytała utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Próbowała sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, że jej nie zrani, lecz w jego głowie kłębiło się coraz więcej myśli - zawsze był nie obliczalny, a teraz gdy myślał, że jego dziewczyna zdradziła go z największym wrogiem jakiego miał, mógł zrobić wszystko, nawet jej.
- Jak mam ci wierzyć? Wszyscy cię z nim widzieli tamtej nocy. Wyjechałem tylko na dwa dni, a ty mnie potraktowałaś jak śmiecia, a przecież tyle ci dałem! - Złapał ją mocno za nadgarstek. Jego oczy przybrały ciemniejszy kolor niż zwykle, a usta zaciskały się w prostą linię.
- Nie spałam z nim! - Chciała wyrwać rękę z jego ucisku, lecz był za silny. Całym ciałem przywarł ją do muru , a usta przystawił do jej szyi. - Przecież wiesz, że taka nie jestem. Nigdy bym ci tego nie zrobiła, a nawet nie wiem o kim mówisz.. - Z każdym kolejnym słowem jej głos załamywał się coraz bardziej, a w oczach pojawiało się coraz więcej łez. Może i go nie kochała, on też jej nie kochał ale mimo wszystko miała nadzieje. Mieli dopiero 18 lat, on myślał tylko o zabawie. Ona była dla niego przygodą, a on dla niej księciem z bajki, który mógł spełnić jej marzenie o miłości, lecz zawiodła się na tym już po pierwszym tygodniu związku. Byli ze sobą prawie rok, a on przez ten czas nie powiedział jej, ani jednego kocham. Myślała, że żywi do niego to uczucie, lecz po pewnym czasie chciała się uwolnić z jego rąk. Jednak za każdym razem przed tą decyzją powstrzymywała ją myśl - przecież może być jeszcze szansa.
 - Dałaś to jemu, to teraz dasz i mi. - Wysyczał i pocałował ją koło ucha, lecz to nie był pocałunek taki jak zawsze składał na jej ciele - namiętny i czuły lecz ostry, szybki i z całą nienawiścią jaką do niej kierował. Chciała uciec, uciec jak najdalej od niego, nie wiedziała czego może się po nim spodziewać, przecież to Matt Foutley - najbardziej nieobliczalny chłopak w miejscowości, który ma wszystko, ale także jest jednym z tych co dla kasy potrafią nawet zabić.
- Zostaw mnie, boję się. - Szepnęła, kiedy brunet zaciskał swoje dłonie jeszcze mocniej na jej nadgarstkach.
- I tak ma być. Chce dostać swoją działkę. Tyle czekałem, a jemu dałaś pierwszej nocy. -  Puścił jej jedną dłoń i przesunął na jej plecy,wsuwając pod bluzkę, lecz nie wiedział, że ten ruch był błędny. Rękę położyła na jego brzuchu i zbierając całą siłę jaką w sobie miała odepchnęła jego ciało od swojego, a już po chwili biegła w stronę wyjścia. Może i to nie pomogło całkowicie w zgubieniu Matta, lecz udało jej się uciec przed strasznym zakończeniem przynajmniej taką miała nadzieje...,lecz czy na pewno dobrą?
Odwróciła się tylko na na chwile, chciała zobaczyć czy za nią biegnie, gdy właśnie w tej samej chwili uderzyła swoim ciałem w coś,a  raczej kogoś.
- David? -Zapytała zaskoczona, widząc przed sobą twarz brata. - Co ty tu.. - Nie zdołała dokończyć, kiedy brat wtulił ją mocno w swoje ciało. Zawsze byli sobie bliscy, od dziecka. Rodzice ciągle zajęci pracą, całymi dniami po za domem, a oni sami. Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic, no może do czasu. Do czasu w którym to Cassey zadurzyła się w Foutley'u odstawiając Davida na bok.
- Samanta powiedziała mi o waszej kłótni. - Chłopak przyłożył swoje zimne od mroźnej pogody palce do twarzy dziewczyny, po której spływały łzy. Delikatnie zaczął je ocierać i uśmiechnął się do niej. - Nie płacz, rozumiesz? On nie jest tego warty. - Chciał pocałować ją w czoło, gdy do ich uszu dobiegł męski i zachrypnięty głos.
- Oczywiście. Jestem wart o wiele więcej suko. - Wydusił z siebie odrywając brązowooką od jej starszego brata.
- Zostaw ją. - W głosie Davida można było usłyszeć wielką nienawiść jaką kierował do chłopaka swojej siostry. Nienawidził go, gardził nim na każdym kroku, chociaż przy niej zawsze się powstrzymywał, ale nie teraz gdy jego młodszą siostrzyczkę nazwał zwykłą "suką". - I nie mów tak do niej rozumiesz. - Jego zęby zacisnęły się tak mocno jak nigdy dotąd, ręce które przez wyrwanie Cassey z jego objęć zwisały wzdłuż jego ciała powoli zaczęły się podnosić, a dłonie zaciskać w pięści. - Nie pozwolę na to rozumiesz dupku? - Na jego słowa, można było usłyszeć tylko śmiech wydobyty z ust Matta, który swoje ręce zaciskał w tali swojej dziewczyny.
- Nie powinieneś się w to wtrącać. To jest sprawa moja i Cassey, prawda kochanie? - Przybliżył swoje usta do jej szyi i złożył na niej soczysty pocałunek. Z jej oczu wylewały się już łzy, każdemu może wydawać się to komiczne, lecz ona wiedziała co się święci. Jeśli raz zadrzesz z Foutley'em, on ci nigdy tego nie zapomni.
- Puść mnie Matt. Zakończmy to i zapomnijmy o sobie. Okej? - Wydusiła, próbując powstrzymać łzy. Jej oczy ciągle patrzyły tylko na Davida, wzrokiem błagała go o to aby tylko nic nie robił.
- O nie skarbie, teraz poprosisz brata aby zostawił nas samych, a ty dasz mi to czego chciałaś już od bardzo dawna. - Cassey zebrała sobie wszystkie siły i wyrwała się z jego ucisku, a w tym samym czasie zaciśnięta dłoń Davida wylądowała na twarzy chłopaka.  Dziewczyna nie mogła nic na to poradzić, krzyczała, prosiła aby przestali, lecz żaden nie chciał jej słuchać. David może i był starszy, ale to Matt uczestniczył w już nie jednych bójkach, to on znał najgorszych ludzi z Nowego Jorku i to on był tym niebezpiecznym chłopcem, a koniec tej bójki był do przewidzenia.
David upadł bezwładnie na podłogę, z jego głowy płynęła krew, a mimo to nic nie powstrzymało Matt'a przed dalszym kopaniem i biciem bezbronnego chłopaka. - Zabijesz go. - Po całym korytarzu rozległ się krzyk dziewczyny, która z bezradności opadła na kolana i próbowała odciągnąć swojego byłego chłopaka, od rannego brata. Matt spojrzał na nią z nienawiścią w oczach i odsunął się od niej i ciemnego bruneta.
 - Zapłacisz mi jeszcze za to, nie zapomnij o tym. - Wysyczał, znikając po chwili w ciemnościach korytarza.






______________________________

Prolog za nami :) Mam nadzieje, że was chodź trochę zaciekawiłam i ktoś będzie chciał czytać moje pomysły w tym opowiadaniu.
* Mam prośbę każdy kto to przeczy niech zostawi chociaż mały komentarz, niech napisze jeśli coś jest źle, a może coś dobrze - Po prostu było by mi miło gdyby ktoś zostawił tu swoją opinię :)

A jeśli by ktoś chciał być informowany zapraszam do zakładki - informowani, albo niech po prostu w komentarzu da GG, TT lub swojego bloga gdzie miałabym informować :)
Do 1 rozdziału, który pojawi się jutro :) 


6 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jest! :) mam nadzieję że nic poważnego nie stało Davidowi! Szkoda mi go. A matt jest chujem, niech zginie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prolog bardzo mi się podoba , juz zabieram się za czytanie pierwszego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie!
    Zapraszam do mnie : allthatmattersbabe.blogspot.com
    Opowiadanie z JB ❤️

    OdpowiedzUsuń