Zakończyłam malowanie ust, delikatnym błyszczykiem i odłożyłam go na półeczkę obok lustra. W domu nikogo nie było, byłam sama i to mnie nawet cieszyło, bo ostatnio ciągle dzieją się tu tylko kłótnie, które nawet nie mają sensu.
Wyszłam z łazienki, gasząc światło i podeszłam do lustra w szafie, przyglądając się jak wyglądam. Dzisiaj poznam mojego współpracownika i muszę zrobić dobre wrażenie. Wzięłam z krzesła swoją torbę i gasząc światło w pokoju, udałam się na dół. Mimo wszystko ciągle się stresowałam, ale przynajmniej byłam zdecydowana, że mój plan dojdzie do skutku i już się nie wycofam. Założyłam na nogi swoje czarne buty, a na siebie w szarym odcieniu płaszcz i kolejny raz przejrzałam się w lustrze. Musiałam kolejny raz upewnić się, że na pewno wszystko jest okej z moim wyglądem.
Sięgnęłam po kluczyki leżące na szafce obok drzwi i wyszłam z domu, zamykając go na klucz, który wrzuciłam do torebki. Mój samochód stał na poboczu ulicy, gdzie jakąś godzinę temu zostawił go tam mój ociec, więc na szczęście nie musiałam kierować się do garażu, tylko od razu po wyjściu do niego wsiadłam. Torebkę, położyłam obok na fotelu i ustawiłam wszystkie lusterka, a następnie włączyłam swoją ulubioną płytę Rihanny " A girl like me" oraz odpaliłam samochód, udając się w umówione miejsce.
Po niecałych trzydziestu minutach znalazłam się pod mieszkaniem Darena. Zaparkowałam niedaleko wejścia i udałam się na górę. Jeszcze nie zdążyłam zapukać, a drzwi się otworzyły, a w nich oczywiście stał chłopak, dzięki któremu mogę spełnić swoją misje.
- Witam Cię Cassey, dawno się nie widzieliśmy. - Odparł, kiedy przekroczyłam próg jego mieszkania.
- Przepraszam. Musiałam sobie wszystko przemyśleć, ale teraz jestem w stu procentach pewna czego chce. - Powiedziałam, patrząc prosto w jego duże oczy.
- Cieszę się i chce, żebyś zapoznała się ze swoim pomocnikiem. Uwierz mi dostajesz mój najlepszy skarb. - Uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby i objął mnie w pasie, prowadząc do jakiegoś pokoju.
Kiedy stanęliśmy w drzwiach, koło okna ujrzałam wysokiego chłopaka, odwróconego do mnie tyłem. Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieje na jakiegoś przystojniaka, ale to kogo ujrzałam zwaliło mnie z nóg.
- Tom, poznaj naszą Cassey. - Odparł Daren, a w tej chwili chłopak odwrócił się w naszą stronę. Moje oczy mało mi nie wyleciały, a serce zaczęło mocniej bić.
- Tommy? - Zapytałam zaskoczona, widząc przed sobą mojego najlepszego przyjaciele oraz brata mojej przyjaciółki Megan.
- Cassey? - Brunet spojrzał na mnie z lekkim, hmm przerażeniem? - Co ty tutaj robisz? - Zaczął podchodzić w moją stronę.
- Znacie się? - Nagle w naszą wymianę zdań, wtrącił się Daren, którego jednak krótko mówiąc, olałam.
- Mogę zapytać cię o to samo? Pracujesz dla niego? - Zapytałam, zakładając ręce na piersiach.
- Od kilku lat. - Odparł w końcu zamieszany, drapiąc się po głowie.
- Nie chce wam przerywać, ale chyba jak się znacie to dobrze. - Daren stanął, obok Tommiego i poklepałam go po plecach. - Pomożesz koleżance zabić jej największego wroga, który jeśli nie wiesz jest też moim największym wrogiem.- Brat Megan spojrzałam na mnie przymrużając oczy i westchnął cicho, kiwając głową. - To wiesz co macie dzisiaj robić?
- Jasne, że wiem. Powtarzałeś mi to już kilka razy. - Odparł Tommy, odwracając tym razem wzrok ode mnie i patrząc na Darena.
- To dobrze, ale pamiętajcie ja tu daje rozkazy, więc dopóki się z wami nie skontaktuje nie robicie żadnego innego ruchu. - Odparł podając jakieś klucze chłopakowi i wyszedł z pokoju. Po chwili było słychać tylko trzepnięcie drzwi, więc byliśmy sami.
- Nie wiedziałam, że dla niego pracujesz. - Powiedziałam po chwili ciszy, siadając na fotelu, który stał niedaleko okna.
- Odgrywasz się na Matowi ? - Podszedł i kucnął przy mnie, kładąc swoje ręce na moje kolana.
- Tak. - Odpowiedziałam krótko, patrząc w jego oczy. - Jeśli nie chcesz mi pomagać, pogadam z Darenem, ale będziesz musiał trzymać język za zębami. - Oznajmiłam twardo, nie odwracając wzroku od jego oczu.
- Nie. To znaczy, nigdy go nie lubiłem. - Uśmiechnął się do mnie.
- Czyli pomożesz mi? - Zapytałam, próbując ukryć w środku radość jaka mnie w tej chwili ogarnęła.
- Taką mam pracę. - Wstał i podał w moim kierunku rękę.
*
- Dobra na dzisiaj już koniec. Mam dość. - Odparłam siadając na skale, pod dużym drzewem.
Tommy uczył mnie jak prawidłowo strzelać z pistoletu, ale ani razu mi to nie wyszło, pomijając fakt, że na początku bałam się nawet spróbować.
- Szybko się męczysz, ale wiesz może to dlatego, że jesteś pierwszą osobą, która na naukę strzelania w lesie założyła takie wysokie buty. - Zaśmiał się oddając mi moją broń.
- Przepraszam, ale myślałam, że dzisiaj tylko poznam mojego współpracownika, a nie że wybierzemy się w teren. - Odłożyłam torbę na bok i poklepałam miejsce obok siebie, dając znak mojemu towarzyszowi, aby usiadł obok mnie.
Chwile później oboje siedzieliśmy obok siebie, patrząc na niebo, które dzisiejszej nocy było pełne gwiazd.
- Nikt nie może się o tym dowiedzieć, wiesz o tym? - Zapytał, kładąc swoją dłoń, na moje kolano - kolejny raz tego dnia.
- No co ty nie powiesz? - Zapytałam, przenosząc wzrok z gwiazd, na niego. - Nikomu nie powiem, co zamierzam zrobić. Nie chce trafić za kratki. - Przygryzłam od środka swoją wargę, odganiając myśl, że tak mogło by się stać.
- Musisz być ostrożna. - Chłopak, objął mnie ramieniem i przyciągną do siebie, następnie przytulając.
- Wiem Tommy, ja to doskonale wiem.
._____________________________.
I mamy rozdział 7. Wiecie co był trochę zastój w wenie, ale już mam pomysły i będzie się dziać. Jeśli uzbieracie 10 komentarzy, tak jak było wcześniej to rozdział będzie dłuższy i pojawi się szybciej niż ten. :)
Dziękuje za wszystko <3 Kocham <3