wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 17. Błąd.



Justin
Wciąż całowałem czule, a zarazem delikatnie jej miękkie usta. Bałem się ją zniechęcić do siebie i do dalszego działania. Lekko przysuwając Cassey do siebie wsuwałem ręce pod jej bluzkę. Nagle ni stąd, ni zowąd ona odsunęła mnie od siebie. W pierwszej chwili byłem pewny, że zrobiłem coś nie tak. Kiedy jednak moje oczy napotkały jej uwodzicielskie spojrzenie zrozumiałem, że gra wstępna toczy się dalej. Posłałem jej swój chytry uśmieszek. Cassey chwyciła moją dłoń, po czym zaczęła prowadzić nas po schodach do sypialni.
                Kiedy znaleźliśmy się w jej pokoju nasze usta się złączyły. Tym razem w pocałunki oboje włożyliśmy więcej namiętności. Powoli, bez pośpiechu zaczęliśmy przesuwać się w stronę łóżka. Delikatnie i z precyzją ściągałem jej bluzkę, lecz ona postanowiła zrobić to szybciej. Dotknąłem spokojnie dłonią jej twarzy i cicho do niej szepnąłem .
                - Proszę, nie śpieszmy się. Chciałbym żeby to była noc, którą zapamiętamy na zawsze, i której żadne z nas nie będzie żałować.
                - Możesz ze mną dziś robić to, co ci się tylko podoba kotku.
                Jej głos świadczył o tym, że jest całkowicie rozluźniona. Nie byłem pewny, czy było to spowodowane alkoholem, ale pomimo tego to uczucie przeniosło się również na mnie. Dzięki temu mogłem zapomnieć o swoim zadaniu i dać ponieść się chwili oraz uczuciom. Zacząłem całować jej ramie przechodząc do czułego miejsca na szyi. Usłyszałem jak cicho wzdycha z podniecenia. Przyciągnęła mnie ręką mocno do swojego rozgrzanego ciała, gdy ja nie przestawałem ssać jej słodko pachnącej szyi.
                Powoli rozbierając się nawzajem przesuwaliśmy się w stronę łóżka. Czułem jak Cassey delikatnie przejeżdża paznokciami po skórze na moich plecach. Oboje z chwili na chwilę byliśmy coraz bardziej napaleni. Kiedy leżeliśmy już na jej miękkiej pościeli ja wyjąłem zwinnym ruchem prezerwatywę z tylnej kieszeni  moich spodni . Rozerwałem opakowanie i sprawnie założyłem ją.  Cassey patrząc na mnie uśmiechnęła się tylko uroczo i ponownie całując mnie namiętnie z pożądaniem usiadła pomału na moim umięśnionym brzuchu. Bez pośpiechu położyłem swoje dłonie na jej płaskim brzuchu, po czym subtelnie głaszcząc jej ciało przejechałem nimi po jej plecach, a następnie tyłku. Powoli razem przekręciliśmy się tak, że teraz to ona znajdowała się pode mną.  Spojrzałem jej w oczy odgarniając przy tym kosmyki włosów znajdujące się na jej twarzy. Pocałowałem ją delikatnie
i powolnymi ruchami zacząłem w nią wchodzić. Nasze oddechy automatycznie przyśpieszały. Słychać było jęki Cassey roznoszące się chyba po całym domu. Czułem, że dzisiejsza noc jest najlepszą nocą w moim życiu.
                Po wszystkim Cassey wtuliła się we mnie, a ja objąłem ją delikatnie ręką i pocałowałem w głowę. Oboje byliśmy zmęczeni, ale także szczęśliwi. Zasnąłem myśląc po prostu o przyszłości.
                Obudził mnie dźwięk komórki. Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się. Było jeszcze ciemno, a pokój oświetlał tylko blask księżyca. Cassey spała nadal tuląc się do mnie. Wyglądała ślicznie. Mógłbym tak patrzeć na nią bez przerwy. Stwierdziłem jednak, że lepiej będzie jak wyłączę telefon, żeby nie obudził przez przypadek także jej.
                Powoli przesunąłem się na skraj łóżka i wstałem. Założyłem swoje bokserki leżące w pobliżu i zacząłem szukać spodni. Zanim jednak je znalazłem w oczy rzucała mi się jedynie bielizna Cassey. Muszę przyznać, że pomimo, że wygląda w niej seksownie wolę ją ewidentnie bez niej.
                Zauważyłem nagle moje spodnie zaraz przed łóżkiem. Po cichu przeniosłem się do nich i podnosząc je wyjąłem telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja o nieodebranej wiadomości. Była ona od Matta. Wyszedłem z pokoju Cassey kierując się do kuchni i przeczytałem ją.

- Wiem, że jesteś u niej i masz okazje. Także jeżeli nie zrobisz teraz tego co ci kazałem do jutro możesz pożegnać się z rodzinką.

Zdenerwowany ścisnąłem telefon w dłoni i oparłem się o kuchenny blat. Czułem jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nie wiedziałem co zrobić, moje myśli plątały się coraz bardziej. Złość rosła we mnie z każdą chwilą.
                Nagle nie bardzo świadomy co robię
 z całej siły rzuciłem komórką o ścianę. Przestałem myśleć o tym, że mógłbym obudzić dziewczynę, która jeszcze przed paroma minutami spała w moich ramionach. Popatrzyłem dookoła przeczesując włosy i w oczy rzucił mi się duży, srebrzysty nóż wiszący na ścianie. Podszedłem do niego bez wahania i pewną ręką zdjąłem go z haczyka.
                Cicho udałem się na górę, po czym poszedłem w stronę otwartych drzwi prowadzących do jej pokoju. Bezszelestnie znalazłem się przy oknie i zamknąłem je, a następnie zasunąłem zasłony. W chwili gdy miałem do niej podejść stanąłem w bezruchu. Przyglądałem się uważnie jej delikatnym rysom twarzy,  miękkim jedwabistym włosom i lekko złociście opalonej skórze.
                Powoli zbliżałem się do łóżka analizując wszystko co ma się za chwilę zdarzyć. Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę się już wycofać, ponieważ od tego zależy życie mojej rodziny.
                Nie czekając ani chwili dłużej szybko zatkałem ręką jej usta i bez żadnych skrupułów zamachnąłem się, po czym dźgnąłem ją nożem prosto w jej serce. Dla pewności zamierzałem zrobić to jeszcze raz, jednak przeszkodził mi w tym rozchodzący się dźwięk telefonu stacjonarnego. Nie wiedziałem co mam zrobić, w głowie miałem pustkę. Stałem wpatrując  się w jej krwawiące ciało. Gdy sygnał ucichł i włączyła się automatyczna sekretarka usłyszałem głos jej ojca.
                - Cześć córciu. Bardzo Cię  przepraszamy, że wcześniej się nie odezwaliśmy, ale była straszna burza i przerwało w okolicy linie telefoniczne. Odezwiemy się do ciebie jutro po południu.
                Pod koniec wiadomości w tle odezwał się głos jej matki.
                - Kochamy cię Cassey.
                W tej chwili dotarło do mnie co tak naprawdę się stało i zrozumiałem, że to był fatalny błąd.
Upadłem przed ciałem dziewczyny na kolona i szarpiąc jej ramiona, krzyczałem .
                - Cassey, skarbie obudź się proszę! Nie możesz umierać , nie rób mi tego. – Nagle z moich oczu wypłynęły słone łzy, które skapywały łącząc się z jej krwią.
                Rozejrzałem się po jej pokoju, złapałem koszulkę leżącą na podłodze obok łóżka i szybko przyłożyłem do jej rany.  Zacząłem wycierać krew, która wciąż wypływała z jej ciała, brudząc przy tym całe swoje dłonie.
                Nigdy w życiu nie czułem takiego przerażenia jak teraz.  Moim ciałem targały różne emocje i w myślach błagałem Boga, aby to był tylko zły sen.
                Drżąc podniosłem się pomału z podłogi i z furią walnąłem ręką  w ścianę, następnie z całej siły kopnąłem w stojącą obok  szafkę, z której spadły jej kosmetyki. Wybiegłem z tego pomieszczenia kierując się w stronę łazienki.
                Odkręciłem wodę, która zaczęła spływać wraz z krwią z moich dłoni. Kiedy spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, uświadomiłem sobie, że moje oczy nadal łzawią.
                Sięgnąłem po ręcznik wiszący obok umywalki. Zanurzyłem go w wodzie i dokładnie szorowałem nim ręce, lecz miałem wrażenie, że plamy krwi nadal nie schodzą. Zakręciłem kran i wyszedłem trzaskając drzwiami. Zszedłem na dół i z bezsilności zrzucałem  rodzinne fotografie Cassey z mebli.

  .___________________________________________________________.     

Witam jestem Paula Belieber, mam ten zaszczyt prowadzić tego bloga z najwspanialszą autorką jaką znam - mysteriousshh. Miło mi was wszystkich powitać. Mam nadzieje, że spodoba wam się moja praca. Liczę na szczere komentarze. Następny rozdział dodaje mysteriousshh.
Do następnego rozdziału. : )

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 16. Trochę nie tak.

Pod rozdziałem przeczytaj notkę - NIESPODZIANKA


     Zdezorientowana udałam się do salonu w którym moi znajomi byli pogrążeni w rozmowach. Ustawiłam na stole talerz na którym ułożyłam kawałki bagietek i nalałam każdemu do szklanki pepsi.
    Justin z chłopakami rozmawiałam o ostatnim meczu piłki nożnej, a dziewczyny wspominały ostatnie ich spotkanie.  Nie wiedziałam tylko czym zajmuje się Tommy, bo nie słyszałam jego głosu. Kiedy przeniosłam swój wzrok na jego osobę zauważyłam, że ubiera na siebie czarną bluzę adidasa.
- Co ty robisz? - Zapytałam,a  w tym samym momencie wszystkie pary oczy przeniosły się na naszą dwójkę.
- Muszę jednak wyjść. - Odparł i omijając mnie pożegnał się z resztą i wyszedł z mojego domu bez żadnego sensownego wyjaśnienia.
- Co mu się stało?  - Carmen zdezorientowana spojrzała na mnie.
- Mnie nie pytaj, nie mam pojęcia.
- Oj dobra nie przejmujcie się nim, ostatnio ma takie odchyły. - Odezwała się Megan podnosząc ze swojego miejsca. - Justin idziesz zapalić? - Zapytała otwierając drzwi balkonowe. Chłopak tylko kiwnął głową i wyszedł zaraz za nią. Ciekawiło mnie czy ją i jego coś łączy, ale chyba nie. Przecież sama mi go polecała.
- Kiedy twoi starzy wracają? - Zapytał Rob wpychając sobie do buzi chyba już trzecią bagietkę.
- Nie wiem dokładnie, ale na pewno nie jutro. - Usiadłam na skraju łóżka i przełączyłam program w telewizorze na jeden z muzycznych.
- Czyli możemy się zabawić. - Sammy klasnęła w ręce i otworzyła puszkę piwa. - Chce ktoś?
- Ja poproszę. - Odezwałam się pierwsza, a za mną cała reszta. Nie mieliśmy konkretnego planu na dzisiejszą noc, ale jak zwykle zaczęliśmy od normalnych rozmów, które coraz bardziej schodziły na dziwniejsze tematy
     Po wypiciu drugiej butelki wina, które znaleźliśmy w barku moich rodziców znudziła się im gra w karty, bo każdy wykładał kolejną z coraz mniejszym zainteresowaniem.
    Justin siedział obok mnie i jego głowa już kilka razy wylądowała na moim ramieniu, nie wiem czy był śpiący czy po prostu kręciło mu się w głowie od mieszanki piwa z winem.
- Poróbmy coś innego. - Wyjęczał w końcu, rzucając swoje karty na stolik.
- Mnie też to już trochę nudzi. - Odezwał się Rayan i również odłożył swoje karty.
- Mogliście chociaż poczekać do końca kolejki już prawie wygrywałam. - Zbulwersowała się Carmen i zaczęła składać całą talię do pudełka.
- Chłopaki mają racje to już robiło się nudne.  - Odezwała się Megan i podeszła do wierzy stojącej przy wyjściu na balkon. - Może pogramy w butelkę? - Zaproponowała włączając jedną z płyt, które leżały obok na szafce. Po chwili z głośników poleciały pierwszy nuty piosenki Nicki Minaj.
    Rob sięgnął po pustą butelke stojącą za jego plecami.
- Dobry pomysł. - Odezwał się i siadł obok kanapy.
    Nie czekając dłużej wszyscy usadowili się obok niego i rozpoczęliśmy grę. Pierwsza kręciła Sammy, sama się dziwiłam że Megan nie rwała się do tego pierwsza, ale chyba była zajęta słodzeniem do Justina.
    Po chwili butelka zatrzymała się na mnie. Chłopaki od razu zaczęli się śmiać i pogwizdywać.
- No dziewczyny dajecie. - Odezwał się Rayan, a Carmen walnęła go lekko w żebra chyba widząc jak już był zalany i prawie się ślinił na widok tego co ma zaraz zobaczyć. Chyba jednak nasz kolega zapomniał zasad ulubionej z jego gier.
   Moja przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie delikatnie i przybliżała składając lekkie cmoknięcie na moim lewym policzku.
- I to tylko tyle? - Zapytał z zawiedzeniem brunet i na jego twarzy pojawiła się mina zawiedzionego szczeniaczka.
- Takie zasady. - Sam wystawiła w jego stronę koniuszek języka i opadła na swoje miejsce.
   Teraz była moja kolej i bardzo, ale to bardzo chciałam aby wypadło na Justina. Odkąd pojawiła się Megan wydaje mi się, że w ogóle nie zwraca na mnie uwagi i jest tylko pogrążony rozmową z nią. A to miał być nasz wieczór, nie ich.
    Zakręciłam butelką i  nerwowo podążałam za nią wzrokiem, kiedy zbliżała się do mojej przyjaciółki, zacisnęłam mocniej dłonie o to aby przesunęła się chociaż jeszcze trochę. Nagle butelka zatrzymała wskazując wprost na blondyna o czekoladowych oczach.
    Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy jego wzrok po tak długim czasie skupił się na mnie. Można przyznać, że bałam się lekko jego reakcji, ale jednak nie było czego. Justin odwzajemnił mój uśmiech i po chwili się odezwał.
- No czekam kochana. - Nastawił prawy policzek w moją stronę, więc od razu się podniosłam i złożyłam na nim  trochę dłuższe cmoknięcie niż zawsze.
   Gdy tylko skończyłam spojrzałam dumna z siebie na Megan. Chociaż sama nie wiem czemu to zrobiłam, ale chyba zaczynałam czuć coś więcej do tego chłopaka i możliwe, że byłam zazdrosna. Ale tak o swoją przyjaciółkę? Muszę się chyba opanować.
    Moje szczęście nie trwało jednak długo, ponieważ po chwili butelka zakręcona przez Biebera zatrzymała się właśnie na dziewczynie, która dzisiejszego wieczoru denerwowała mnie najbardziej.  Wszystko by było nawet okej gdyby nie to, że gdy Justin miał już ją cmoknąć w policzek ona przekręciła głowę i ich usta złączyły się. Mimo, że to był tylko moment moje serce stanęło. Czy ona właśnie próbuje odebrać mi chłopaka, z którym nawet nie zaczęłam chodzić? Co za podła szmata.
     Wszyscy zaczęli się śmiać, klaskać i im wiwatować, aby pokazali więcej a ja patrzyłam na nich jak jakaś opętana. Nie było mi do śmiechu, ale chyba musiałam udawać, bo przecież Justin tak na prawdę może nic do mnie nie czuć, a tylko traktować jako przyjaciółkę. Chociaż jednak dzisiaj mnie pocałował.
     Jego spojrzenie powędrowała w moją stronę, a ja od razu wysiliłam się na sztuczny uśmiech. Nie chciałam, żeby zauważył że coś jest nie tak.
     Gra trwała już jakiś czas i działo się tu już nie raz coś bardzo namiętnego. Na szczęście Carmen i Rayan jakoś często trafiali na siebie i dawali niezłe widowiska, chociaż mnie jakoś nie kręci patrzenie jak inne pary się całują. Szczerze odkąd Megan trafiła parę razy na Justina humor pogorszył mi się jeszcze bardziej. A miał być to miły wieczór.
      W końcu nadeszła moja kolej. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zakręciłam butelkę tak mocno jak tylko mogłam. Przeleciała kółko już chyba 4 razy i dopiero zaczęła zwalniać.  Serce biło mi coraz mocniej, kiedy zbliżała się do ciemnego blondyna, siedzącego na przeciwko mnie. Mało by było, a zatrzymała by się właśnie na Megan, lecz chwile później poruszyła się i gwint wskazywał na nogę Justina.
     Wiedziałam, że to jest moja chwila. Musiałam pokazać kto tu rządzi i na co mnie stać.
Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam powolnym krokiem do ciemnookiego. Nie pozwalając wykonać mu żadnego ruchu usiadłam okrakiem na jego nogach, a ręce zarzuciłam na jego szyję.
Oblizała jeszcze szybko językiem moje suche wargi i zbliżyłam swoją twarz do Justina. Widziałam jak na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Najpierw delikatny, a potem coraz większy. Jego oczy błyszczały, a gdy tylko to ujrzałam moje serce zaczęło bić sto razy mocniej, niż jeszcze przed chwilą.
      Spojrzałam jeszcze na naszych przyjaciół,  a ich wzrok był skupiony prosto na nas. Najbardziej byłam szczęśliwa z tego, że Megan widziała, że nie jestem gorsza i stać mnie na więcej niż ją.
      Nie czekając już ani chwili dłużej spojrzałam prosto w oczy Justina, aby chwilę później przymknąć powieki i zatopić się w jego ciepłych wargach. Całowałam najlepiej jak potrafiłam. Chciałam pokazać Justinowi uczucia jakimi go darzyłam, a Meg żeby zapamiętała raz na zawsze, że Justin jest mój i nie uda jej mi się go zabrać. Nie pozwolę sobie drugi raz na odebranie osoby, którą darzę uczuciami większymi od zwykłego lubienia.
       Moja jedna dłoń powędrowała w jego gęste włosy, a drugą zjechałam na klatkę piersiową. Mierzwiłam mu włosy, ściskając materiał na jego ciele i jednocześnie całując z największą precyzją jaką umiałam. Kiedy rozchyliłam lekko usta dając mu możliwość wsunięcie języka, Megan nagle zaklasnęła w ręce.
- Dobra, dobra spokój już gołąbeczki . Gramy dalej.
      Lekko wkurzona odsunęłam swoją twarz od Justina i ponownie spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje idealne proste zęby i przybliżył się do mojego ucha.
- Dokończymy to później. - Przygryzł delikatnie miejsce w którym zawsze nosiłam kolczyki, ale jakoś tego wieczoru zapomniałam ich nałożyć, a następnie na szyi złożył również delikatny pocałunek.
      Zeszłam z jego kolan i z triumfalnym uśmiechem udałam się na swoje miejsce, a gra potoczyła się dalej.


- Ja już odpadam. - Carmen oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka i spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. - Będziemy się zbierać.
- Jak chcecie możecie zostać na noc. Miejsce się znajdzie. - Wstałam z podłogi i sięgnęłam po szklankę swojego picia. Napiłam się kilka dużych łyków i odstawiłam ją na miejsce.
- Nie, naprawdę dzięki. Moich rodziców też nie ma, więc wiesz możemy wykorzystać czas. - Uśmiechnęła się i wstała wystawiając rękę do Rayan'a.
      Po chwili pożegnali się z nimi, a Sammy i Rob wyszli zaraz za nimi. Ciekawiło mnie czy pomiędzy tą dwójką dzieje się coś więcej niż tylko przyjaźń. Muszę później podpytać Sam.
    Megan usiadła na fotelu i dokończyła ostatnią butelkę wina. Justin siedział przy kanapie i przeglądał jakąś gazetę, którą wziął z pod stolika.
    Nie byłam pewna czy moja przyjaciółka chce zostać na noc, nigdy by mi to nie przeszkadzała ale dzisiaj, gdy tak bardzo mnie wkurzała, miałam nadzieje, że za chwile wyjdzie.
- Chyba na mnie też już pora. Nie będę wam przeszkadzać gołąbeczki. - Odparła podnosząc się z miejsca i zbierając swoje rzeczy.
- Nie przeszkadzasz nam. - Powiedziałam, chociaż w głębi duszy miałam na myśli " Idź jak najdalej i nie wracaj jak długo się da. " Jednak wiedziałam, że nie mogę się tak zachowywać. Znając mnie pewnie wyolbrzymiam i dopiero później zrozumie, że to była tylko gra i na pewno nie podoba jej się ten sam chłopak co mnie.
- Nie skarbie i tak muszę być na noc w domu. To cześć. - Podeszła do mnie i dała mi całusa  w policzek, a następnie udała się do Justina i pożegnała się z nim tak samo. Jednak gdy na nich patrzyłam zdawało mi się, że szepnęła mu coś na ucho, ale może mi się tylko wydawało.
   Gdy tylko zamknęłam za nią drzwi i przekręciłam zamek, aby nikt nie próbowałam wejść udałam się do Justina.
- Mieliśmy chyba coś dokończyć. - Szepnęłam stając kilka centymetrów przed nim. On już nic nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.


.______________. 

Rozdział 16 za nami. Taka jaka ilość komentarzy taki rozdział i taka szybkość jego dodawania. 
Zawiedliście mnie naprawdę, aż mi smutno.
Dziennie odwiedzin jest gdzieś około 30, np dzisiejszego dnia było 37, a komentarzy ile 5? Bardzo mi miło.
Dobra koniec mojego ględzenia, jeszcze tylko jedna sprawa, a mianowicie niespodzianka do tego opowiadania dołącza druga autorka, więc rozdziały będą pojawiały się częściej, a blog spotka się z nowymi pomysłami. Mam nadzieje, że na powitanie nowej autorki wykażecie się opiniami :) 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 15.



Cassey. 

     Odebrałam pizze od sprzedawcy i udałam się w stronę salonu.  Justin siedział już na kanapie przed telewizorem,  a przed nim na stołku stała miska popcornu. 
     Miałam nadzieje, że nie był zły. Kiedy poszłam otworzyć drzwi widziałam jak na jego twarzy maluje się złość, ale chyba nie popsuje nam to wieczoru. Przecież możemy dokończyć to później.
- Mamy pizze. - Podeszłam do niego  i otworzyłam przed nim pudełko. 
- Mm zgłodniałem. - Uśmiechnął się do mnie, ukazując swoje zęby - czyli wszystko gra. 
- A wiesz, że ja też. - Odparłam i wyjęłam z szafki po drugiej stronie pokoju dwa talerzyki, a następnie oboje sięgnęliśmy po kawałki. Nasze dłonie zetknęły się na chwile ze sobą i oboje popatrzeliśmy sobie prosto w oczy. Justin tym razem jako pierwszy uśmiechnął się do mnie, a ja w tej samej chwili zabrałam dłoń i pozwoliłam mu pierwszemu sięgnąć po kawałek.
- Smacznego. - Zabrałam się powoli za jedzenie mojej pizzy, kiedy tylko wylądowała na talerzyku. - Mam nadzieje, że ci smakuje bo to moja ulubiona - Hawajska.
- Dobra jest. Też lubię. - Chłopak oparł się na kanapie i przerzucił swój wzrok ze mnie na film.
Poprawiałam się na swoim miejscu i co chwile na niego zerkając jadłam swój kawałek.
    W pewnym momencie nasz wzrok znowu się napotkał i poczułam jak moje policzki przybierają kolor różowy. Zostałam przyłapana, ale niestety nic nie mogę na to poradzić.  Z każdym spotkaniem z Justinem, on coraz bardziej mi się podoba i to nie tylko z  wyglądu, ale z jego charakteru.  Uwielbiam jego wzrok, jego uśmiech, jego śmiech. Uwielbiam w nim chyba wszystko, ale nie jestem pewna czy on czuje coś do mnie, ale na pewno postaram się, żeby coś z tego wyszło.


Justin. 

      Siedzieliśmy na kanapie, a Cassey opierała swoją głowę na moim ramieniu. Film był nawet spoko, a z Jennifer Lawrence to niezła laska, ale mimo to nie mogłem zbytnio się na nim skupić.  Ciągle czułem na swojej szyi oddech brunetki i widziałem obraz jej oczu w kuchni.  Wiem, że miałem plan rozkochać ją w sobie i zniszczyć, ale teraz gdy wszystko poszło nie tak i kiedy to ja muszę ją zabić, a nie ona sama siebie jest coraz gorzej. Nie chodzi oczywiście o to, że ja się w niej zakochuje bo to na pewno nie możliwe, mam dziewczynę, ale w głowie ciągle siedzą mi jej piękne oczy, czuje smak je ust i słyszę jej śmiech, a to nie powinno tak wyglądać. Nigdy nie zabiłem człowieka, nigdy nie zabiłem dziewczyny, nigdy nawet nie podniosłem na żadnej ręki, a mam to zrobić na tak ślicznej i bezbronnej, młodej brunetce.
      Spojrzałem w jej stronę, a w tej samej chwili ona przeniosła wzrok z telewizora na mnie i uśmiechnęła się do mnie. Nie mogłem postąpić inaczej i mimo, że wcale nie czułem się szczęśliwy odwzajemniłem to. 
- Masz śliczne oczy? - Cassey dotknęła dłonią mojego policzka. - Mówiłam ci to już? - Jej twarz zbliżała się w stronę mojej, ale kiedy nasze usta miały się dotknąć zawibrował telefon w mojej kieszeni. 
- Przepraszam, ale muszę odebrać. - Odparłem i dałem jej całusa w policzek, wstając z kanapy.
      Zerknąłem na ekran telefonu i oczywiście nie kto inny jak - Mat. Wyszedłem z salonu, pokazując, że pójdę do kuchni. Stanąłem przy oknie i zerknąłem na ulice Brooklynu i odebrałem.
- Nie mogę zbytnio rozmawiać. - Powiedziałem od razu.
- Nie spinaj się tak Bieber, nie wykonałeś nadal zadania? - Zapytał i słyszałem jak powstrzymywał śmiech. - Tak jak myślałem, nic z ciebie nie ma i nigdy nie było. - Odparł.
- Zrobię to. - Odpowiedziałem już wkurzony. Nie jestem bojuchem i mu to udowodnię. 
- Dobra spoko, daje ci czas do końca wakacji, a i tak wątpię, że ci się uda. 
- Do końca wakacji? - Zapytał nieco zaskoczony. Podczas naszej ostatniej rozmowy, która odbyła się jakieś kilka godzin temu twierdził, że mam to zrobić natychmiast, a teraz daje mi czas do końca wakacji. 
A mówią, że to kobieta zmienną jest. 
- Tak, rozmawiałem z Megan i wiem, że jedziesz z nimi nad jakieś jezioro, czy coś.
- No tak. -Odparłem, ale przyznam byłem nieco zmieszany bo przecież Megan miała nic mu nie mówić. 
- Mam nowy plan, ale opowiem ci o nim kiedy indziej, na razie działaj, jeśli wiesz o co chodzi. Powodzenia. - Zaśmiał się, a ja nie zdążyłem nic odpowiedzieć, ponieważ usłyszałem już tylko dźwięk zakończonego połączenia.  
      Schowałem telefon, wcześniej zerkając jeszcze na godzinę i oparłem się rękami o parapet.  Nie jestem pewny czy ja jeszcze to wytrzymam, to wszystko mnie przerasta. Mam tylko nadzieje że nic nie dotrze do mojej mamy, ani Alison bo wtedy będę miał kompletnie przerąbane.
    


Cassey. 

      Justin wyszedł z kuchni, ale jego wzrok  był jakiś nie obecny. Patrzyłam przez niego na chwile, kiedy w końcu on również na mnie spojrzał.  Uśmiechnął się lekko i usiadł obok obejmując mnie ręką. 
- Trafiłeś akurat na napisy. - Powiedziałam wskazując palcem na ekran telewizora. 
- No trudno. - Odparł i rozłożył się na kanapie, tak że jego głowa była na moich kolanach, a nogi zawieszone na końcu sofy. - To co robimy? - Zapytał.
- Sama nie wiem. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam bawić się jego włosami. - Może ty coś wymyślisz, jesteś w końcu chłopakiem. - Uśmiechnęłam się uroczo, nadal wykonując wcześniejszą czynność, która dawała mi dużo przyjemności.
- No wiesz ja to mogę z tobą nawet w ciszy siedzieć. - Justin spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się tak słodko, że nie mogłam się oprzeć i nachyliłam się nad nim muskając jego usta swoimi.
- Mmm. Nadal smakujesz pizzą. - Zaśmiałam się i cmoknęłam go jeszcze raz. 
- A ty popcornem? Bo zniknęła cała miska, a ja wziąłem tylko dwie garści- Podniósł się i wystawił język w moją stronę. 
- Oj przestań. - Odparłam i w tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- Spodziewasz się kogoś? - Justin spojrzał na mnie lekko unosząc swoje brwi do góry.
- Nie i niemożliwe, żeby byli to rodzice przecież są w delegacji. Emm zaczekaj tutaj. - Powiedziałam szybko i podniosłam się z miejsca, idąc w kierunku drzwi wejściowych.
    Nacisnęłam klamkę i ujrzałam przed sobą mężczyznę trzymającego ogromny bukiet czerwonych róż.
- Dobry wieczór, ja do em. - Chłopak o czarnych włosach spojrzał na karteczkę i kontynuował. - Pani Cassey Grand. 
- To ja. - Odparłam nieco zaskoczona. Dla mnie kwiaty? Niemożliwe niby od kogo, no chyba że rodzice postanowili sprawić mi mały prezent w co lekko wątpię.
- To dla pani. - Podał mi bukiet i podstawił pod nos kartkę. - Proszę tylko pokwitować. 
- Dziękuje. - Podpisałam się w wyznaczonym miejscu, a kiedy tylko podziękowałam on pokiwał głową i udał się w stronę wyjścia. 
     Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę w korytarzu, zerkając na karteczkę przyczepioną do kwiatów. 
    " Mam nadzieje, że cię nie zanudzam. Wieczór z tobą to coś wspaniałego.
                                                                                                       Justin ;* "
 Powąchałam bukiet i uśmiechnęłam się. To najwspanialszy gest jaki kiedykolwiek ktoś mi uczynił. To coś cudownego, że Justin tak się stara i to dla mnie. Może naprawdę coś z tego wyjdzie i coś przyjemnego mnie spotka w tym powalonym życiu.
      Z wielkim uśmiechem udałam się do salonu, a kiedy tylko przekroczyłam jego próg Justin odwrócił się w moją stronę.
- Kto to? - Zapytał, a kiedy zobaczył bukiet róż jego mina jakoś przybrała zły wyraz. - Kwiaty?
- Oj nie udawaj zaskoczonego, przeczytałam kartkę. Dziękuje, nikt mi jeszcze nie sprawił takiej przyjemności. - Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. - Jesteś kochany. - Podeszłam do szafki stojącej przy oknie i zabrałam z niej wazon. Kiedy udałam się do kuchni w celu nalania wody zauważyłam, że Justin przygląda mi się zdezorientowany.
- Coś nie tak? - Zatrzymałam się na chwile, lecz on pokiwał przecząco wodą i podszedł do bukietu, który zostawiłam na komodzie. Nalałam wody i wróciłam. Postawiłam wazon na szafce, a Justin wstawił róże.
      Niespodziewanie objął mnie w tali, a kiedy na niego spojrzałam nie widziałam już żadnego zdezorientowania, a wielki uśmiech.
- Cieszę się, że cię zaskoczyłem. - Przyciągnął mnie bliżej i pocałował namiętnie.
      Nie byłam pewna czy powinnam odwzajemnić, ale jednak emocje i to, że sprawił mi te kwiaty wzięło górę i to zrobiłam. Jedna dłoń Justina powędrowała na mój  policzek, który delikatnie smyrał. Całowaliśmy się namiętnie, przez co zapomniałam o całym świecie i w tej chwili liczył się już tylko on.
Położyłam dłoń na klatce piersiowej bruneta i delikatnie  przesuwałam ją z góry na dół. Jego ręka błądziła po moich plecach i powoli zaczął kierować się w stronę kanapy. Czułam pod swoją dłonią uderzanie jego serca i wiedziałam, że w tej chwili moje zaczęło bić ze zdwojoną siłą.
        Byliśmy już blisko i kiedy Justin chciał delikatnie mnie popchnąć w stronę kanapy po mieszkaniu już drugi raz rozniósł się dźwięk dzwonka. Jak na zawołanie oboje odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w swoje oczy. Nasze oddechy były nie równe, a w oczach Justina widziałam wiele przewijających się emocji.
- Kolejna niespodzianka? - Zapytałam kiedy mój oddech w końcu się wyrównał. 
- Tym razem to już nie moja sprawka. - Zaśmiał się i poprawił swoją koszulkę. - Gorzej jeśli twoi starzy postanowili wrócić wcześniej.
- Nie to niemożliwe, ale zaczekaj tutaj. - Powiedziałam i udałam się w stronę głównych drzwi. Zanim jednak je otworzyłam, przejrzałam się w lustrze i poprawił swoje ubrania. 

         Nie miałam kompletnego pojęcia kto to mógł być. Nie zapraszałam nikogo, a Thomas raczej nie wpuszczał osób których sobie nie życzyliśmy, więc to było dziwne o tej godzinie.
         Otworzyłam drzwi, a przede mną stała grupka moich znajomych. Sammy. Megan, Rob, Tommy i oczywiście nasza parka zakochanych Carmen i Rayan.
- Siema. Słyszeliśmy że ktoś tutaj ma wolną chatę. - Megan wepchnęła się pierwsza do środka, a chłopaki pomachali mi czteropakami piwa.
- No tak, hej. - Odparłam i przyznam, że nie byłam zbytnio szczęśliwa. 
    Wszyscy udali się po kolei do salonu, a ja z westchnieniem udałam się zaraz za nimi. Kiedy tylko przekroczyli próg pokoju, spojrzeli najpierw na Justina, a zaraz potem na mnie. 

- Upss chyba w czymś przeszkodziliśmy. - Sammy mrugnęła do mnie, a reszta się zaśmiała.
- Cześć Justin. - Megan jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy. Jak gdyby nic, podeszła do chłopaka dała mu całusa w policzek i nie przestawała się uśmiechać. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Wy się chyba znacie prawda? - Spojrzałam na resztę, na co tylko pokiwali głowami i chłopaki przywitali się z Justinem, odstawiając piwo na stolik. 
       Usiedliśmy wszyscy na kanapie i fotelach, ja siedziałam obok Sammy, Megan obok Justina, a chłopaki przy sobie. Tommy w ogóle na mnie nie patrzył, nie wiem czy było to spowodowane tym aby nikt nie dowiedział się o naszej działalności, czy po prostu był na mnie obrażony. Jeśli nawet miałby być zły, to o co. Przecież nic takiego nie zrobiłam co mogłoby go wkurzyć.
      Zerknęłam na niego kiedy inni byli pogrążeni w rozmowie. Sama nawet nie wiem o czym rozmawiali, mało mnie to obchodziło, a teraz chciałam się dowiedzieć dlaczego Tom odkąd wszedł do salonu nawet na mnie nie spojrzał.
- Może przyniosę jeszcze jakieś przekąski do piwa?  - Zapytałam.
- Tak jasne, najlepiej jakieś paluszki czy coś.  - Odparł Rob, upijając kolejny łyk z puszki piwa.
- Tommy pomożesz mi? - Wstałam z kanapy, a on tylko coś mruknął i również się podniósł udając się za mną do kuchni.
    Wyjęłam z szafki trzy paczki słonych paluszków i sięgnęłam do zamrażarki skąd wyjęłam cztery bagietki z czosnkiem i włożyłam je do piekarnika.
- Weźmiemy chyba jeszcze jakieś picie nie? - Otworzyłam lodówkę. - O akurat jeszcze mam pepsi. - Wyjęłam butelkę, a następnie szklanki.
- To ja je zaniosę. - Tommy podszedł do mnie i już miał zamiar je wziąć, kiedy złapałam jego dłoń.
- Co się dzieje? Jesteś jakiś zły na mnie. - Patrzyłam prosto w jego oczy, ale on unikał tego kontaktu ze mną.
- Wydaje ci się. - Powiedział szybko i wziął szklanki. 

- Nie prawda. - Założyłam ręce na biodra i popatrzyłam na niego już lekko wkurzona. - Powiedz co się dzieje, zrobiłam coś nie tak ostatnio? 
      On pokręcił tylko głową i się odwrócił. Kiedy miał już wyjść z kuchni, odwrócił sie znowu tylko tym razem w moją stronę, przymrużył lekko oczy i powiedział. 
- Nie wiedziałem po prostu, że lecisz na dwa fronty. 



_________________________________


Jest rozdział 15. Dodałam go pomimo, że nie było 20 komentarzy, a nowy miał się pojawić dopiero po 10, więc mam nadzieje, że wy też mnie nie zawiedziecie.
Kocham was i do następnego.