niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 15.



Cassey. 

     Odebrałam pizze od sprzedawcy i udałam się w stronę salonu.  Justin siedział już na kanapie przed telewizorem,  a przed nim na stołku stała miska popcornu. 
     Miałam nadzieje, że nie był zły. Kiedy poszłam otworzyć drzwi widziałam jak na jego twarzy maluje się złość, ale chyba nie popsuje nam to wieczoru. Przecież możemy dokończyć to później.
- Mamy pizze. - Podeszłam do niego  i otworzyłam przed nim pudełko. 
- Mm zgłodniałem. - Uśmiechnął się do mnie, ukazując swoje zęby - czyli wszystko gra. 
- A wiesz, że ja też. - Odparłam i wyjęłam z szafki po drugiej stronie pokoju dwa talerzyki, a następnie oboje sięgnęliśmy po kawałki. Nasze dłonie zetknęły się na chwile ze sobą i oboje popatrzeliśmy sobie prosto w oczy. Justin tym razem jako pierwszy uśmiechnął się do mnie, a ja w tej samej chwili zabrałam dłoń i pozwoliłam mu pierwszemu sięgnąć po kawałek.
- Smacznego. - Zabrałam się powoli za jedzenie mojej pizzy, kiedy tylko wylądowała na talerzyku. - Mam nadzieje, że ci smakuje bo to moja ulubiona - Hawajska.
- Dobra jest. Też lubię. - Chłopak oparł się na kanapie i przerzucił swój wzrok ze mnie na film.
Poprawiałam się na swoim miejscu i co chwile na niego zerkając jadłam swój kawałek.
    W pewnym momencie nasz wzrok znowu się napotkał i poczułam jak moje policzki przybierają kolor różowy. Zostałam przyłapana, ale niestety nic nie mogę na to poradzić.  Z każdym spotkaniem z Justinem, on coraz bardziej mi się podoba i to nie tylko z  wyglądu, ale z jego charakteru.  Uwielbiam jego wzrok, jego uśmiech, jego śmiech. Uwielbiam w nim chyba wszystko, ale nie jestem pewna czy on czuje coś do mnie, ale na pewno postaram się, żeby coś z tego wyszło.


Justin. 

      Siedzieliśmy na kanapie, a Cassey opierała swoją głowę na moim ramieniu. Film był nawet spoko, a z Jennifer Lawrence to niezła laska, ale mimo to nie mogłem zbytnio się na nim skupić.  Ciągle czułem na swojej szyi oddech brunetki i widziałem obraz jej oczu w kuchni.  Wiem, że miałem plan rozkochać ją w sobie i zniszczyć, ale teraz gdy wszystko poszło nie tak i kiedy to ja muszę ją zabić, a nie ona sama siebie jest coraz gorzej. Nie chodzi oczywiście o to, że ja się w niej zakochuje bo to na pewno nie możliwe, mam dziewczynę, ale w głowie ciągle siedzą mi jej piękne oczy, czuje smak je ust i słyszę jej śmiech, a to nie powinno tak wyglądać. Nigdy nie zabiłem człowieka, nigdy nie zabiłem dziewczyny, nigdy nawet nie podniosłem na żadnej ręki, a mam to zrobić na tak ślicznej i bezbronnej, młodej brunetce.
      Spojrzałem w jej stronę, a w tej samej chwili ona przeniosła wzrok z telewizora na mnie i uśmiechnęła się do mnie. Nie mogłem postąpić inaczej i mimo, że wcale nie czułem się szczęśliwy odwzajemniłem to. 
- Masz śliczne oczy? - Cassey dotknęła dłonią mojego policzka. - Mówiłam ci to już? - Jej twarz zbliżała się w stronę mojej, ale kiedy nasze usta miały się dotknąć zawibrował telefon w mojej kieszeni. 
- Przepraszam, ale muszę odebrać. - Odparłem i dałem jej całusa w policzek, wstając z kanapy.
      Zerknąłem na ekran telefonu i oczywiście nie kto inny jak - Mat. Wyszedłem z salonu, pokazując, że pójdę do kuchni. Stanąłem przy oknie i zerknąłem na ulice Brooklynu i odebrałem.
- Nie mogę zbytnio rozmawiać. - Powiedziałem od razu.
- Nie spinaj się tak Bieber, nie wykonałeś nadal zadania? - Zapytał i słyszałem jak powstrzymywał śmiech. - Tak jak myślałem, nic z ciebie nie ma i nigdy nie było. - Odparł.
- Zrobię to. - Odpowiedziałem już wkurzony. Nie jestem bojuchem i mu to udowodnię. 
- Dobra spoko, daje ci czas do końca wakacji, a i tak wątpię, że ci się uda. 
- Do końca wakacji? - Zapytał nieco zaskoczony. Podczas naszej ostatniej rozmowy, która odbyła się jakieś kilka godzin temu twierdził, że mam to zrobić natychmiast, a teraz daje mi czas do końca wakacji. 
A mówią, że to kobieta zmienną jest. 
- Tak, rozmawiałem z Megan i wiem, że jedziesz z nimi nad jakieś jezioro, czy coś.
- No tak. -Odparłem, ale przyznam byłem nieco zmieszany bo przecież Megan miała nic mu nie mówić. 
- Mam nowy plan, ale opowiem ci o nim kiedy indziej, na razie działaj, jeśli wiesz o co chodzi. Powodzenia. - Zaśmiał się, a ja nie zdążyłem nic odpowiedzieć, ponieważ usłyszałem już tylko dźwięk zakończonego połączenia.  
      Schowałem telefon, wcześniej zerkając jeszcze na godzinę i oparłem się rękami o parapet.  Nie jestem pewny czy ja jeszcze to wytrzymam, to wszystko mnie przerasta. Mam tylko nadzieje że nic nie dotrze do mojej mamy, ani Alison bo wtedy będę miał kompletnie przerąbane.
    


Cassey. 

      Justin wyszedł z kuchni, ale jego wzrok  był jakiś nie obecny. Patrzyłam przez niego na chwile, kiedy w końcu on również na mnie spojrzał.  Uśmiechnął się lekko i usiadł obok obejmując mnie ręką. 
- Trafiłeś akurat na napisy. - Powiedziałam wskazując palcem na ekran telewizora. 
- No trudno. - Odparł i rozłożył się na kanapie, tak że jego głowa była na moich kolanach, a nogi zawieszone na końcu sofy. - To co robimy? - Zapytał.
- Sama nie wiem. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam bawić się jego włosami. - Może ty coś wymyślisz, jesteś w końcu chłopakiem. - Uśmiechnęłam się uroczo, nadal wykonując wcześniejszą czynność, która dawała mi dużo przyjemności.
- No wiesz ja to mogę z tobą nawet w ciszy siedzieć. - Justin spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się tak słodko, że nie mogłam się oprzeć i nachyliłam się nad nim muskając jego usta swoimi.
- Mmm. Nadal smakujesz pizzą. - Zaśmiałam się i cmoknęłam go jeszcze raz. 
- A ty popcornem? Bo zniknęła cała miska, a ja wziąłem tylko dwie garści- Podniósł się i wystawił język w moją stronę. 
- Oj przestań. - Odparłam i w tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
- Spodziewasz się kogoś? - Justin spojrzał na mnie lekko unosząc swoje brwi do góry.
- Nie i niemożliwe, żeby byli to rodzice przecież są w delegacji. Emm zaczekaj tutaj. - Powiedziałam szybko i podniosłam się z miejsca, idąc w kierunku drzwi wejściowych.
    Nacisnęłam klamkę i ujrzałam przed sobą mężczyznę trzymającego ogromny bukiet czerwonych róż.
- Dobry wieczór, ja do em. - Chłopak o czarnych włosach spojrzał na karteczkę i kontynuował. - Pani Cassey Grand. 
- To ja. - Odparłam nieco zaskoczona. Dla mnie kwiaty? Niemożliwe niby od kogo, no chyba że rodzice postanowili sprawić mi mały prezent w co lekko wątpię.
- To dla pani. - Podał mi bukiet i podstawił pod nos kartkę. - Proszę tylko pokwitować. 
- Dziękuje. - Podpisałam się w wyznaczonym miejscu, a kiedy tylko podziękowałam on pokiwał głową i udał się w stronę wyjścia. 
     Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę w korytarzu, zerkając na karteczkę przyczepioną do kwiatów. 
    " Mam nadzieje, że cię nie zanudzam. Wieczór z tobą to coś wspaniałego.
                                                                                                       Justin ;* "
 Powąchałam bukiet i uśmiechnęłam się. To najwspanialszy gest jaki kiedykolwiek ktoś mi uczynił. To coś cudownego, że Justin tak się stara i to dla mnie. Może naprawdę coś z tego wyjdzie i coś przyjemnego mnie spotka w tym powalonym życiu.
      Z wielkim uśmiechem udałam się do salonu, a kiedy tylko przekroczyłam jego próg Justin odwrócił się w moją stronę.
- Kto to? - Zapytał, a kiedy zobaczył bukiet róż jego mina jakoś przybrała zły wyraz. - Kwiaty?
- Oj nie udawaj zaskoczonego, przeczytałam kartkę. Dziękuje, nikt mi jeszcze nie sprawił takiej przyjemności. - Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. - Jesteś kochany. - Podeszłam do szafki stojącej przy oknie i zabrałam z niej wazon. Kiedy udałam się do kuchni w celu nalania wody zauważyłam, że Justin przygląda mi się zdezorientowany.
- Coś nie tak? - Zatrzymałam się na chwile, lecz on pokiwał przecząco wodą i podszedł do bukietu, który zostawiłam na komodzie. Nalałam wody i wróciłam. Postawiłam wazon na szafce, a Justin wstawił róże.
      Niespodziewanie objął mnie w tali, a kiedy na niego spojrzałam nie widziałam już żadnego zdezorientowania, a wielki uśmiech.
- Cieszę się, że cię zaskoczyłem. - Przyciągnął mnie bliżej i pocałował namiętnie.
      Nie byłam pewna czy powinnam odwzajemnić, ale jednak emocje i to, że sprawił mi te kwiaty wzięło górę i to zrobiłam. Jedna dłoń Justina powędrowała na mój  policzek, który delikatnie smyrał. Całowaliśmy się namiętnie, przez co zapomniałam o całym świecie i w tej chwili liczył się już tylko on.
Położyłam dłoń na klatce piersiowej bruneta i delikatnie  przesuwałam ją z góry na dół. Jego ręka błądziła po moich plecach i powoli zaczął kierować się w stronę kanapy. Czułam pod swoją dłonią uderzanie jego serca i wiedziałam, że w tej chwili moje zaczęło bić ze zdwojoną siłą.
        Byliśmy już blisko i kiedy Justin chciał delikatnie mnie popchnąć w stronę kanapy po mieszkaniu już drugi raz rozniósł się dźwięk dzwonka. Jak na zawołanie oboje odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w swoje oczy. Nasze oddechy były nie równe, a w oczach Justina widziałam wiele przewijających się emocji.
- Kolejna niespodzianka? - Zapytałam kiedy mój oddech w końcu się wyrównał. 
- Tym razem to już nie moja sprawka. - Zaśmiał się i poprawił swoją koszulkę. - Gorzej jeśli twoi starzy postanowili wrócić wcześniej.
- Nie to niemożliwe, ale zaczekaj tutaj. - Powiedziałam i udałam się w stronę głównych drzwi. Zanim jednak je otworzyłam, przejrzałam się w lustrze i poprawił swoje ubrania. 

         Nie miałam kompletnego pojęcia kto to mógł być. Nie zapraszałam nikogo, a Thomas raczej nie wpuszczał osób których sobie nie życzyliśmy, więc to było dziwne o tej godzinie.
         Otworzyłam drzwi, a przede mną stała grupka moich znajomych. Sammy. Megan, Rob, Tommy i oczywiście nasza parka zakochanych Carmen i Rayan.
- Siema. Słyszeliśmy że ktoś tutaj ma wolną chatę. - Megan wepchnęła się pierwsza do środka, a chłopaki pomachali mi czteropakami piwa.
- No tak, hej. - Odparłam i przyznam, że nie byłam zbytnio szczęśliwa. 
    Wszyscy udali się po kolei do salonu, a ja z westchnieniem udałam się zaraz za nimi. Kiedy tylko przekroczyli próg pokoju, spojrzeli najpierw na Justina, a zaraz potem na mnie. 

- Upss chyba w czymś przeszkodziliśmy. - Sammy mrugnęła do mnie, a reszta się zaśmiała.
- Cześć Justin. - Megan jak zwykle z wielkim uśmiechem na twarzy. Jak gdyby nic, podeszła do chłopaka dała mu całusa w policzek i nie przestawała się uśmiechać. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Wy się chyba znacie prawda? - Spojrzałam na resztę, na co tylko pokiwali głowami i chłopaki przywitali się z Justinem, odstawiając piwo na stolik. 
       Usiedliśmy wszyscy na kanapie i fotelach, ja siedziałam obok Sammy, Megan obok Justina, a chłopaki przy sobie. Tommy w ogóle na mnie nie patrzył, nie wiem czy było to spowodowane tym aby nikt nie dowiedział się o naszej działalności, czy po prostu był na mnie obrażony. Jeśli nawet miałby być zły, to o co. Przecież nic takiego nie zrobiłam co mogłoby go wkurzyć.
      Zerknęłam na niego kiedy inni byli pogrążeni w rozmowie. Sama nawet nie wiem o czym rozmawiali, mało mnie to obchodziło, a teraz chciałam się dowiedzieć dlaczego Tom odkąd wszedł do salonu nawet na mnie nie spojrzał.
- Może przyniosę jeszcze jakieś przekąski do piwa?  - Zapytałam.
- Tak jasne, najlepiej jakieś paluszki czy coś.  - Odparł Rob, upijając kolejny łyk z puszki piwa.
- Tommy pomożesz mi? - Wstałam z kanapy, a on tylko coś mruknął i również się podniósł udając się za mną do kuchni.
    Wyjęłam z szafki trzy paczki słonych paluszków i sięgnęłam do zamrażarki skąd wyjęłam cztery bagietki z czosnkiem i włożyłam je do piekarnika.
- Weźmiemy chyba jeszcze jakieś picie nie? - Otworzyłam lodówkę. - O akurat jeszcze mam pepsi. - Wyjęłam butelkę, a następnie szklanki.
- To ja je zaniosę. - Tommy podszedł do mnie i już miał zamiar je wziąć, kiedy złapałam jego dłoń.
- Co się dzieje? Jesteś jakiś zły na mnie. - Patrzyłam prosto w jego oczy, ale on unikał tego kontaktu ze mną.
- Wydaje ci się. - Powiedział szybko i wziął szklanki. 

- Nie prawda. - Założyłam ręce na biodra i popatrzyłam na niego już lekko wkurzona. - Powiedz co się dzieje, zrobiłam coś nie tak ostatnio? 
      On pokręcił tylko głową i się odwrócił. Kiedy miał już wyjść z kuchni, odwrócił sie znowu tylko tym razem w moją stronę, przymrużył lekko oczy i powiedział. 
- Nie wiedziałem po prostu, że lecisz na dwa fronty. 



_________________________________


Jest rozdział 15. Dodałam go pomimo, że nie było 20 komentarzy, a nowy miał się pojawić dopiero po 10, więc mam nadzieje, że wy też mnie nie zawiedziecie.
Kocham was i do następnego.

6 komentarzy:

  1. rozdział jest cudny! boski! suidfhsdj omfg <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem ciekawa reakcji Cassey...
    swietny, strasznie mi sie podoba
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział asdfghj xx -@thisswaggirl_JB

    OdpowiedzUsuń
  4. ohoho.. zazdrosny Tommy *___*
    ale tak wolę Justina <3
    cudny rozdział, czekam na kolejny :*

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow końcówki zawsze najlepsze ;)

    OdpowiedzUsuń