poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 2. Pierwsze drzwi po lewo.

Cassey. 

           Przejrzałam się kolejny raz w lustrze aby upewnić się, że na pewno dobrze wyglądam. Na mojej twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech. Miałam na sobie krótką szarą opinającą się sukienkę bez jednego rękawa z wycięciem z boku. Mam nadzieje, że wyglądałam chodź trochę seksownie. Muszę im zaimponować, zawrócić w głowie aby mogli  mi uwierzyć, że jestem twarda i przede wszystkim godna zaufania. Wiem, że w tej branży wygląd jest jedną z najważniejszych rzeczy, a już na pewno u kobiet.
Sięgnęłam po błyszczyk znajdujący się na półce obok mojego łóżka i starannie pomalowałam nim usta. Mimo wszystko nie chce wyglądać jak łatwa dziewczyna, głowy jeszcze nie straciłam. Oblizałam delikatnie wargi i odruchowo cmoknęłam nimi, jakbym całowała kogoś w policzek. Zabrałam jeszcze wcześniej przygotowane rzeczy z łóżka i wrzuciłam je do torby. Upewniłam się, że na pewno mam pieniądze, bo wątpię aby przyjmował z karty i po cichu wyszłam z pokoju, kierując się na dół.
Założyłam swoje czarne szpilki i ciemny płaszcz, starając się nie obudzić rodziców. Mama całe dnie przesiaduje w szpitalu, ojciec zaraz po pracy jedzie do niej, aby nie była tam sama. Muszą kiedyś odpoczywać, a do tego za nic nie mogą się dowiedzieć, że wychodzę gdzieś w nocy i mam nadzieje, że uda mi się wrócić nim wstaną.
            Jeszcze przed wyjściem przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie obok drzwi i poprawiłam włosy. Z szafki pod lustrem wzięłam telefon, który za wibrował. Tak jak myślałam był to SMS od  Samanty. "jestem przed blokiem, pośpiesz się. x". Kiedy tylko przeczytałam wiadomość na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przynajmniej ona mnie nie wystawia.
           Wyszłam po cichu z domu, zamykając drzwi na klucz i udałam się po schodach na dół. Kiedy byłam już przed budynkiem rozejrzałam się za samochodem i udałam się w jego w stronę. Nie chciałam jechać sama, bo gdyby rodzice postanowiliby pojechać w nocy do szpitala, skapnęli by się że nie ma mojego auta. Kolejnym argumentem jest też to, że Samanta jest bardziej świadoma gdzie mam się kierować.
- Cześć. - Odparłam od razu, kiedy wsiadłam do samochodu. Pochyliłam się nad nią i pocałowałam jej policzek. - Dzięki, że jesteś na prawdę ratujesz mi życie. - Wydusiłam szybko, widząc jej zmrużone oczy i odwróciłam głowę, zapinając pas.
- Hej i nie ma za co, ale chyba powinnaś mi coś wyjaśnić. - Złapała mnie za rękę. Nawet jak nic nie mówiła, wiedziałam, że chciała abym na nią spojrzała, ale nie potrafiłam. Patrzyłam się tępo za szybę i głośno oddychałam.  - Po co chcesz tam jechać? Wiesz, że jak się w to wpakujesz, to łatwo z tego nie wyjdziesz. - Mówiła, wcale nie zwracając uwagi, że na nią nie patrzę.
- Samanta nie rozumiesz. - Zagryzłam nerwowo wargę i spojrzałam na nią. Jedną rękę miała na kierownicy, a drugą nadal mnie trzymała. Patrzyła prosto na mnie, można powiedzieć, że wręcz błagalnym wzrokiem, ale ja nie mam innego wyjścia.
-  David.., on może umrzeć rozumiesz? A to tylko i wyłącznie wina tego dupka. - Wysyczałam przez zęby, powstrzymując łzy, które zbierały się w moich oczach. Nie mogę się teraz rozkleić, nie w tej chwili. Miałam być twarda, zamknąć wszystkie uczucia gdzieś głęboko i odegrać rolę największej suki świata, więc nie mogę się rozpłakać, nie mam prawa.
- Rozumiem, ale mogłabyś się uczyć na moich błędach. Chcesz potem żałować na prawdę tego chcesz?  Ja się już w to wplątałam i na prawdę trudno mi z tego wyjść. Dobrze wiesz, że gdyby nie ty to na pewno bym się stoczyła. - Mówiła prosto w moje oczy, ściskając mocno moją dłoń, tak jakby błagała, prosiła abym tego nie robiła, ale musiałam.
- Zawieź mnie tam, wrócę sama, ale mnie zawieź i zapomnij, że w ogóle coś mówiłam. - Odparłam krótko, próbując ukryć wszystkie buzujące we mnie uczucia. Oparłam się wygodnie o fotel i spojrzałam na drogę przed nami.
Na ulicy nie było nikogo, a chodnik oświetlały tylko światła lamp. Nowy Jork o tej porze zawsze żyje, a dzisiaj świat tak jakby znikł, a może tylko mi się wydaje?
- Okej ale pamiętaj, że ostrzegałam. - Odparła cicho, włączając silnik samochodu. Nie miałam ochoty na słuchanie jej dalszego przekonywania mnie o tym, że nie powinnam mieszać się w jej byłe towarzystwo, bo sama dobrze wiem co robić więc włączyłam radio. Z głośników od razu wydobyły się dźwięki i słowa piosenki Rudimental - Waiting All Night. Cicho zaczęłam nucić sobie ją pod nosem, przyglądając się osobom jakie mijałyśmy. W tym mieście można poznać na prawdę wiele obliczy ludzi, a już szczególnie nocą, kiedy wszystkie tajemnicy światła dziennego wychodzą na jaw. Westchnęłam cicho i spojrzałam w stronę Sam, której dłonie mocno zaciskały się na kierownicy.
- Nie złość się na mnie, wiesz dlaczego to robię. - Wydusiłam cicho i spuściłam głowę lekko w dół, przygryzając swojego kciuka.
- Nie złoszczę się. - Odpowiedziała krótko, nie odrywając wzroku od ulic Manhattanu. Wszystkie dzielnice tego obszaru były doskonale oświetlone, co pozwalało na przyjrzenia się każdej części tego miejsca i bez problemu dostrzeżenie jego największych cech.
- Widzę przecież. - Odparłam bawiąc się swoimi palcami. Nie powiem, ale kiedy byłyśmy co raz bliżej celu denerwowałam się jeszcze bardziej, a w głowie pojawiały się wątpliwości. Nagle wszystko pociemniało, rozejrzałam się dookoła i ujrzałam, że znalazłyśmy się w jakiejś ciemnej uliczce. Dlaczego akurat teraz odwróciłam wzrok, jeśli mogłam się dowiedzieć jaka tu jest droga. Samanta zaparkowała przed jednym budynkiem, gdzie paliła się tylko jedna lampa, jeśli można ją nazwać lampą.
- Jesteśmy, ale zaczekaj. - Powiedziała i kiedy tylko przekręciła kluczyki w stacyjce, złapała moją dłoń.
 - Tutaj nie chodzi o to, że jestem na ciebie zła. Po prostu się o ciebie martwię, ale jestem twoją przyjaciółką i zawsze będę z tobą pomimo twoich decyzji. Mam nadzieje, że jednak się w nic nie wpakujesz. Zaczekam tutaj na ciebie i jak coś to dzwoń. - Zagryzła wargę i puściła moje dłonie, pozwalając mi na opuszczenie samochodu, lecz nie zrobiłam tego, a za to przytuliłam ją mocno do siebie.
- Dziękuje jesteś wspaniała. - Spojrzałam jej w oczy i posłała uśmiech, próbując ukryć moje zdenerwowanie.
- 4 piętro, pierwsze drzwi po lewo.

*

           Stanęłam przed drzwiami i sama nie wiedziałam co mam zrobić. Zapukać, zadzwonić czy może tak po prostu wejść? Od dziecka jestem niezdecydowana, a do tego bardzo nie śmiała i wiem, że pora to zmienić, lecz nie wiem czy na pewno mi się to uda. Szybkim ruchem, aby się nie zawahać zapukałam do drzwi i poprawiłam sukienkę, upewniając się, że nie podwinęła się gdy tutaj wchodziłam. Nie musiałam długo czekać, a drzwi otworzyły się, ukazując przede mną  wysokiego bruneta.
- Cześć.  - Odparłam, próbując być odważną i mając nadzieje, że mój głos nie załamie się.
- Witam. - Przekrzywił lekko głowę w bok, przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie, bo po jego minie jestem pewna, że zaimponowałam wyglądem.  - Jesteś .. em, Casey tak? To ty dzwoniłaś do mnie wieczorem?  
- Zgadza się. - Zagryzłam nerwowo od środka swój policzek. Na prawdę? Ma zamiar przyjmować mnie na klatce schodowej. Ludzie jest trzecia w nocy, każdy może nas usłyszeć.
- Okej, właź. - Odparł bez mniejszego zaangażowania i udał się do środka mieszkania. Oczywiście  od razu ruszyłam za nim. - Usiądź gdzie chcesz. - Oblizał swoje wargi i wziął butelkę piwa stojącą na stoliku, a następnie usiadł na  fotelu. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i wcale się nie zdziwiłam. Wiedziałam, że pewnie będzie tu brudno, pełno niedopałków papierosów i zapach marihuany w powietrzu. Usiadłam na kanapie na przeciwko chłopaka i rozpięłam swój płaszcz.  Nigdy nie znajdowałam się w takiej sytuacji. Ba, nigdy nie zadawałam się nawet z takimi ludźmi, chociaż jest jeden plus, chłopak wyglądem nie przypominał jakiegoś gangsta.  Dłonie położyłam na kolana,a wzrokiem nadal "jeździłam" po całym pomieszczeniu, próbując uniknąć wzroku bruneta. - Chcesz? - Do moich uszu dobiegł dźwięk jego głosu i powoli spojrzałam na niego. Wystawiał w moim kierunku paczkę papierosów. Pokręciłam przecząco głową i zaczesałam włosy do tyłu.
- Nie, nie palę. - Odparłam szybko, a w głowie powtarzałam ciągle, że muszę być twarda, odważna no i wiarygodna.
- Twoja strata. - Wzruszył ramionami, wyjmując z paczki jednego papierosa i podpalając go. Oparł się na fotelu i zaciągnął się, następnie wypuszczając dym robiąc przy tym kółka w powietrzu. Widocznie doświadczony palacz, ale co ja się dziwie. Samanta mówiła, że on jest dłużej od niej w tej branży, a ona zadaje się z nimi dłużej niż ja ją znam. Zawsze dziwiłam się, jak może wchodzić w takie sprawy, a teraz robię to sama.
- Co cię do mnie sprowadza? Nie chce być nie grzeczny, ale przez ciebie tracę jedną noc zabawy. Nigdy bym tego nie robił, ale czego się nie robi dla dawnej znajomej, a tak poza tym  co tam u Samanty? - Pytająco uniósł do góry brwi. Nie chciałam rozmawiać o mojej przyjaciółce, śpieszyło mi się, a do tego jestem strasznie poddenerwowana. Nie lubię takich miejsc.
- Wszystko dobrze, przywiozła mnie tutaj. - Splotłam palce od swoich rąk i patrzyłam na niego niepewnie. Czułabym się bardziej bezpiecznie tutaj z kimś jeszcze, ale niestety nikt nie może się dowiedzieć dlaczego tutaj jestem, nawet Samanta myśli, że przyszłam tylko po informacje.
- A co do tego po co tu przyszłam, słyszałam, że sprzedajesz różne towary. - Posłałam mu pewny siebie uśmiech. Wydaje mi się, że kiedy chce to przynajmniej umiem grać.
- Ohoho czekaj, czekaj. - Podniósł się ze swojego miejsca, wydychając dym. - Ktoś mi tu mówił, że chcesz same informacje. Nie sprzedaje towaru. - Przekrzywił lekko głowę w bok i przyglądał mi się przez chwile.
- Samanta może i mówiła, że chce co innego, ale ja wiem po co przyszłam i wiem, że ty to masz, a ona nie musi o tym wiedzieć. - Wstałam z kanapy i zdjęłam swój płaszcz kładąc go na miejscu, gdzie wcześniej siedziałam. Próbując być seksowną, podeszłam do niego kręcąc biodrami.
 - Moja przyjaciółka ma nic o tym nie wiedzieć, to będzie nasza tajemnica. - Odparłam i palcem wskazującym przejechałam po jego policzku.
Widziałam jak przełykał ślinę, czyli udało mi się - podniecam go. Przybliżyłam swoją twarz bliżej jego i spojrzałam w jego oczy. - Słyszałam kiedyś od Matta, że sprzedajesz różne rzeczy. - Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, odsunął się ode mnie o kilka kroków.
- Nie wchodzę w interesy ze znajomymi Foutley'a. - Wysyczał krótko, ponownie zaciągając się papierosem.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na oparciu fotela, na którym wcześniej siedział. Założyłam nogę na nogę i spojrzałam na niego pewna siebie. - Uwierz mi jesteśmy po tej samej stronie.
- Niby jak mam ci uwierzyć? - Zapytał, śmiejąc się pod nosem.
- Mój brat leży w szpitalu, właśnie przez tego palanta. Chcesz możesz sprawdzić David Grand. Na pewno masz dostęp do jego akt, a tam jest podane kto był widziany przy wypadku. Policja nie chce mi uwierzyć jako, że jestem załamaną siostrą, ale ja wiem co tam się wydarzyło i poradzę sobie sama, ale potrzebna jest mi twoja pomoc, a raczej twój sprzęt. - Zaczesałam ręką włosy do tyłu i odwróciłam wzrok w stronę okna, powtarzając sobie w myślach aby się teraz nie rozkleić, nie przy nim.
- Czego dokładnie potrzebujesz? - Zapytał na co od razu odwróciłam się w jego stronę z triumfalnym uśmiechem.
 - Broni.


.______________________. 

Tadada i mamy rozdział 2.  Miał być dłuższy, lecz niestety postanowiłam, że was przytrzymam :) Mam nadzieje, że rozdział się podoba, chociaż mnie nie zadowala.  Liczę na szczere komentarze, bo wiele dla mnie znaczą :)  Dziękuje wam za komentarze pod poprzednim, jesteście wielcy :D


5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Jestem bardzo ciekawa co w NN :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny rozdział i po raz kolejny jestem mile zaskoczona !
    Świetnie piszesz , fabuła się rozkręca , czyli wszystko wygląda idealnie :)
    Czekam na następny i zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem www.forgetaboutmee.blogspot.com
    @LetsBeMahomie

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze co napiszę - cudowny szablon! Strasznie mi się spodobał, taki inny :)
    Co do opowiadania, to fabuła jest ciekawa. Selena wygląda na taką słodką dziewczynkę i ciężko jest mi wyobrazić sobie tą dziewczynę w roli suki xd Jednak podoba mi się, jedyne na co bardziej bym uważała to błędy i pisanie w odpowiednim czasie, bo troszeczkę mieszasz. Jednak każdemu się zdarza :) Ogółem wszystko jest na bardzo duży plus!

    W wolnym czasie zapraszam do siebie :) Też dopiero zaczynam

    http://maybe-we-can-save-each-other.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń