sobota, 19 lipca 2014

WAŻNA SPRAWA.



Witam was moi kochani, jak zauważyliście pewnie ( a może nie ) od dwóch tygodni nie było rozdziału.
Myślicie, że pewnie o was zapomniałam ale nie. Wiele razy próbowałam coś napisać, ale albo brak czasu albo brak chęci nie pozwalały mi na to i wogóle wiecie wakacje. Mam napisaną część rozdziału nawet prawie cały ale nie dodam go niestety, a wiecie dlaczego?
Informuje 17 osób, kiedyś pod rozdziałem było nawet 16 komentarzy a teraz nie ma tylu, a ja się staram. Piszę rozdział, potem każdemu wysyłam informacje o rozdziale a i tak skomentuje, a może nawet i przeczyta tylko kilka osób, więc chyba możecie mnie zrozumieć i domyślić się co ja czuje.
Wyjeżdżam teraz na wakacje, przez ostatnie dni się na nie szykowałam, ale napisałam coś, więc jeśli chcecie aby rozdział pojawił się po niedzieli musicie uzbierać 20 komentarzy pod ostatnim rozdziałem nie licząc mojej odpowiedzi. Jeśli wam się uda rozdziały będą dodawane normalnie jeśli nie, to kolejny rozdział pojawi się dopiero koło 15 sierpnia.


Macie urywek przyszłego rozdziału 15. :)


Spojrzałem w jej stronę, a w tej samej chwili ona przeniosła wzrok z telewizora na mnie i uśmiechnęła się do mnie. Nie mogłem postąpić inaczej i mimo, że wcale nie czułem się szczęśliwy odwzajemniłem to. 
- Masz śliczne oczy? - Cassey dotknęła dłonią mojego policzka. - Mówiłam ci to już? - Jej twarz zbliżała się w stronę mojej.



niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 14. Tak blisko.

  

       Weszłam po cichu do swojego pokoju i zamknęłam powoli drzwi, aby nie obudzić rodziców.
Byłam z siebie dumna. Cieszyłam się jak małe dziecko, że akcja się udała i nie zostaliśmy przyłapani. Chociaż sama nie wiem czemu miałam obawy, przecież to wyspecjalizowana grupa. Oni już mają doświadczenie, a nawet jeśli ja coś bym zwaliła to chyba udało im by się to naprawić, prawda? No przynajmniej mam taką nadzieje. Na nasze szczęście wszystko  wyszło zgodnie z planem, a nawet udało nam się skopiować większość plików z komputera Matta.  Jego domek też wygląda niczemu sobie. Chciałabym zobaczyć jego minę kiedy wróci z imprezy i ujrzy takie śliczne napisy na jego posesji.
      Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do okien, aby zasłonić żaluzje. Zegarek, który stał na biurku wskazywał kilka minut po pierwszej. Chłopaki chcieli zabrać mnie na piwo w sprawie oblania pierwszej akcji i poznania się bliżej, ale jakoś udało mi się ich namówić na inny termin. Musiałam jutro być wyspana, bo rano czekał mnie jogging, a potem nauka.
       Jest koniec roku, a przez ostatnie zdarzenia opuściłam się w nauce. Dlatego w tym tygodniu będę musiała poprawić biologie i chemie, aby na pewno mieć piątki i nie zawieźć rodziców. Chciałabym ich chociaż trochę uszczęśliwić, a zawsze się cieszyli kiedy ja, czy David przynosiliśmy dobre oceny.
     Zdjęłam swoją czarną bluzę oraz bokserkę i nałożyłam czerwoną koszulkę. Rurki, zamieniłam na krótkie szorty i po wzięciu laptopa z biurka usiadłam na łóżku. Czekając, aż się uruchomi sięgnęłam po telefon i zauważyłam nieodebrane połączenie od Darena. Wybrałam jego numer i położyłam się na mięciutkich poduszkach, które moja mama kupiła mi jakiś rok temu. Ogólnie większość mojego pokoju jest urządzone przez mamę. Uwielbia bawić się w dekoratorkę wnętrz, więc nie chciałam jej zabierać tej przyjemności. Jednak wiecie bardzo mi się podoba jej gust i sama lepiej bym tego nie zrobiła.
       Po kilku sygnałach, usłyszałam po drugiej stronie głos mojego, em szefa? Tak chyba, tak można to teraz nazwać.
- Cassey! - Usłyszałam na samym początku rozmowy. - I jak tam? Podobało się?
- Muszę przyznać, że podoba mi się to i sprawia wielką przyjemność.
- To się cieszę. Chłopaki mówili, że dobrze ci poszła.
- Tak? To chyba dobrze. - Zaśmiałam się cicho, pamiętając że rodzice na pewno już śpią.
- Pomyślałem, że większą przyjemność ci sprawi jak się trochę nim zabawimy, co ty na to?
- Jestem za. Im więcej będzie cierpiał, tym będę bardziej szczęśliwa. Dzisiaj niby tak mało, a jednak humor lepszy. - Odparłam i zauważyłam, że na pulpicie załadowały się wszystkie ikonki. Podniosłam się do pozycji siedzącej i włączyłam wyszukiwarkę.
- I tak trzymać, resztę obgadamy innym razem. Dam znać. Śpij słodko. - Powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
      Odłożyłam telefon na bok i włączyłam swojego Facebooka. Od razu zauważyłam, nowe zaproszenie do grona znajomych. Ciekawe kto to, w ostatnim czasie nie poznałam nikogo nowego. No chyba, że znajomych Tommy'ego , ale wątpię aby chcieli to przekładać do życia prywatnego.
     Nakierowałam myszkę na ikonkę z dwoma ludzikami i ukazało mi się zdjęcia Justina, oraz jego imię i nazwisko. Moje serce nagle przyśpieszyło, a w głębi poczułam radość. Może to dziwne, ale ten chłopak za każdym razem wywoływał u mnie takie uczucie, a teraz zaprosił mnie do znajomych.
W głowie od razu pojawiły mi się myśli, że może ja jemu też się podobam, a to by świadczyło, że może w końcu odnalazłabym jakieś szczęście w miłości. Dobra, Cassey przestań.  Nie mogę się przecież tak nakręcać, spotkaliśmy się dopiero kilka razy i to o niczym nie świadczy - chociaż się całowaliśmy. Ale jednak dużo osób się całuje, a nie są parą.
     Zaakceptowałam zaproszenie, a już po chwili dostałam nową wiadomość.  Zdziwiłam się, że o tej godzinie jest dostępny, chociaż może nie ma co innego do robienia, a nie lubi wcześnie chodzić spać. Czasem również tak mam. Szybko odpisałam na jego "siema" i zaczęliśmy rozmowę.
- Co tam? - Napisał w tej samej chwili, kiedy się z nim przywitałam.
- Nie spodziewałam się, że zaprosisz mnie na Facebooku. - Odpisałam od razu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jestem w końcu dziewczyną, a on jest przystojnym chłopakiem, więc mogę się cieszyć, że ktoś taki jak on, zwraca uwagę na taką jak ja.
- A ja nie spodziewałem się, że tak długo będę czekał na odpowiedź.
- Rzadko tutaj wchodzę, ostatnio brakuje mi czasu.
- Czyli nie znajdziesz czasu na spotkanie ze mną? - W tej chwili moje serce znowu zaczęło przyśpieszać, a chwilę wcześniej udało mu się powrócić do wcześniejszej pracy.
- Może, by coś tam się znalazło, ale sama nie wiem. - Odpisałam i zagryzłam swoją wargę od wewnątrz. Nie mogę przecież mu pokazać, że jestem tak łatwa do zdobycia.
- A jutro wieczorem? - Wysłał chwilę później. Nie mogłam dłużej wytrzymać, on na prawdę mi się podobał, więc dlaczego mam sama  sobie marnować szansę na coś między nami.  Tak jestem niezdecydowana, ale tak było zawsze, jest i będzie. Niestety nic na to nie poradzę.
- Czy Justin Bieber proponuje mi randkę? - Żeby się nie rozmyślić, gdy tylko to napisałam nacisnęłam enter i nie było już odwrotu. Tak bardzo stresowałam się jego odpowiedzią.  Dawno nie byłam na randce, a chyba jak każdy uwielbiałam na nie chodzić. Po chwili na ekranie ukazała się odpowiedź.
- Jeśli chcesz możemy to tak nazwać. A gdzie byś chciała iść?
- Mam jutro wolny dom. Bądź o ósmej . - Zastanawiałam się czy wysłać mu uśmiechniętą minkę, czy serduszko ale po chwili zastanowienia wybrałam jednak to pierwsze.
- To do jutra, dobranoc. :* - Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Justin wysłał mi buziaka, czyli to musi coś znaczyć, prawda?


     Po obudzeniu, szybko zaścielałam łóżko i ubrałam się w strój do biegania. Nie chciałam marnować dnia, przed dzisiejszym spotkaniem z Justinem, a miałam dużo do zrobienia. Musiałam wyuczyć się ostatniego działu z dwóch przedmiotów, ogarnąć dom, pomalować paznokcie, pobiegać, a no i upewnić się, czy na pewno nie będzie rodziców.
    Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół i udałam się prosto do kuchni, tak jak myślałam rodzice właśnie jedli śniadanie. 
- Dzień dobry. - Przywitałam się z nimi i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej jogurt naturalny, a z szafki wzięłam banana i kiwi.
- Dzień dobry. - Odpowiedzieli. - Pamiętasz jak mówiliśmy ci, że jedziemy w delegacje? - Zapytała mama.
- No tak. - Odparłam, obierając owoce ze skórki.
- Niestety musimy wyjechać dzisiaj. Poradzisz sobie, jeśli zaraz po śniadaniu spakujemy się i pojedziemy? - Spojrzała w moją stronę, a ja w duchu cieszyłam się jak dziecko. Tak! Jednak jakieś szczęście zostało przy mnie i może w tej kwestii mnie wspomoże.
- No oczywiście. Mam pieniądze, umiem gotować, a jak coś to pojadę do Sammy. Nie martwcie się. - Uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Mam nadzieje skarbie. Tylko pamiętaj, żeby na siebie uważać. - Wstała od stołu i położyła swoją dłoń na moim ramieniu. - I jak coś to możesz do nas dzwonić o każdej porze. Jak nie tata, to ja na pewno odbiorę. - Dała mi całusa w policzek.
- Dobrze mamuś. Nie martw się, poradzę sobie. - Przytuliłam ją i tylko kiedy się od niej odsunęłam wlałam jogurt do blendera. - A kiedy wracacie?
- Prawdopodbnie wieczorem we wtorek. - Odezwał się tata. 
- Ale może się przedłużyć, z nimi nigdy nic nie wiadomo. - Wtrąciła się mama.
- Okej i tak teraz muszę przyłożyć się do nauki, więc przyda mi się spokój w domu. - Zaśmialiśmy się razem. 
     Kiedy posprzątali po swoim śniadaniu, pożegnali się ze mną i poszli pakować do swojego pokoju. Wypiłam przygotowanego przez siebie szejka i już puste naczynie włożyłam do zmywarki.
     Cieszyłam się, że zostaje sama. Daje mi to dużo więcej swobody co do moich planów. Po pierwsze, może uda mi się coś zdziałać z Justinem, po drugie mogę tu przyprowadzić Tommy'ego bez obawy, że ktoś podsłucha naszą rozmowę, a po trzecie mogę chodzić na nocne akcje, czy coś i nie będę musiała tłumaczyć się przed rodzicami. Same plusy. Żeby tylko tak jak najczęściej. Pomyślałam zakładając buty, a chwilę później zjechałam na dół i udałam się do Central Parku w celu relaksacji na joggingu. 


Justin.    

        Założyłem na siebie czarną koszulkę i prysnąłem się dezodorantem od adidasa. Przyglądałem się sobie w lustrze, zastanawiając się czy dobrze wyglądam kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałem, natychmiast przesuwając się na drugą stronę pokoju i otworzyłem szufladę w komodzie, udając że czegoś szukam. Nie chce wyjść na lalusia, bo nim nie jestem. 
- Justin? - Za drzwi wychyliła się głowa mojej mamy.
- Tak? - Zapytałem, unosząc jedną brew lekko do góry.
- Przyszła Alison. - Odparła niezbyt miłym tonem, ale wcale jej się nie dziwię. Nie lubi jej i powiedziała mi to prosto, kiedy to zacząłem się z nią spotykać. - Wychodzisz, czy mam ją tu zawołać? - Zmierzyła mnie swoim wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, kończąc na moich oczach, w które patrzyła się przez chwilę intensywnie.
- Niech wejdzie. - Powiedziałem, zamykając szafkę. Mama pokiwała tylko głową, a po chwili na jej miejscu pojawiła się Ali.
- Justin, czemu się nie odzywasz? Martwiłam się. - Odparła i zamknęła drzwi od pokoju, kiedy tylko się w nim znajdowała.
- Ja? - Zapytałem zaskoczony.
- No oczywiście, że ty kotku. - Podeszła do mnie i zawiesiła swoje ręce, na mojej szyi. Pocałowała mnie namiętnie, a ja oczywiście musiałem odwzajemnić pocałunek. Nigdy nie potrafiłem jej się oprzeć. Jest za bardzo pociągająca. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
- Wydawało mi się, że nie chcesz się już ze mną spotykać. - Powiedziałem, z lekką chrypką w głosie i oblizałem swoją dolną wargę. Zawsze tak robiłem w krępujących sytuacjach.
- Oj wiesz, że nie potrafię się długo na ciebie gniewać? -Wplątała swoje dłonie w moje potargane włosy. - Nie masz ochoty na jakiś mały numerek? Mam dzisiaj wolną chatę. - Musnęła mnie w kącik ust.
- Jestem umówiony. - Odparłem, odsuwając ją lekko od siebie.
- Słucham? - Natychmiast spojrzała w moje oczy i założyła ręce na biodra. - Już zabierasz się z jakieś inne dziwki, po jednej kłótni? - Wrzasnęła na cały dom.
- Ciszej, mama jest w domu i dzieci. - Spróbowałem ją uspokoić.
- Justin,a co mnie to obchodzi, jeśli zdradzasz mnie na prawo i lewo! - Krzyknęła wściekła.
- Alison, kocham tylko ciebie spokojnie. - Złapałem ją za jej dłoń, próbując ją uspokoić. Sam nie wiem, dlaczego jej to powiedziałem, skoro tak na prawdę nic do niej nie czuje. Może to dlatego, że ona zawsze umiała mnie pocieszyć, w złych sytuacjach? Sam nie wiem. - Idę się spotkać z kumplem. - Pocałowałem ją w policzek i uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- No dobrze, niech będzie. Ale jutro jesteś cały mój.
- Oczywiście. - Uśmiechnąłem się sztucznie.

 *

        Byłem już blisko wieżowca Cassey, kiedy odezwała się moja komórka. Na ekranie zobaczyłem napis - Matt, więc musiałem odebrać innego wyjścia nie ma.
- Co jest? - Zapytałem na wstępie, nie odrywając wzroku od ulicy.
- Justin? Gdzie jesteś? - Zapytał, a w jego głosie można było wyczuć, wielką wściekłość.
- Jadę właśnie do Cassey, a co jest? - Przymrużyłem oczy, parkując na wolnym miejscu, nie opodal mieszkania dziewczyny.
- No to świetnie. Zmiana planów, to wszystko potoczyło się za daleko.
- Czyli? - Zapytałem, nie wiedząc  o co za bardzo chodzi.
- Masz dzisiaj to zakończyć.  - Odparł ostro i wiedziałem, że musiało się coś na prawdę złego przydarzyć.
- Ale jak to? Jak niby mam to zrobić? Mówiłeś, że mam nieograniczony czas.
- Zmieniłem zdanie, ale to na twoją korzyść. Będziesz wcześniej wolny.
- To niemożliwe, nawet nie mam planu. - Odezwałem się szybko. 
- Jakoś sobie poradzisz. Wymyślisz coś Bieber. - Odparł i chwile później, mogłem usłyszeć dźwięk zakończonej rozmowy.
         No to kurwa  świetnie, ciekawe jak mam niby teraz to zrobić? Przecież to mi się w żadnym wypadku nie uda.
        Wszedłem na górę i gdy tylko nacisnąłem dzwonek do mieszkania Cassey, drzwi się otworzyły.  Ujrzałem przed sobą dziewczynę w rozpuszczonych, lekko pofalowanych włosach. Miała lekki makijaż i założyła czarne leginsy i brązową koszulę w kratę. Mimo tak zwyczajnego wyglądu muszę przyznać, że prezentowała się świetnie i naprawdę mi się spodobała
- Hej Justin. - Odparła i otworzyła szerzej drzwi, zapraszając mnie tym do środka.
- Cześć śliczna. - Powiedziałem na wstępie i lekko ją przytuliłem. Zauważyłem jak jej policzki przybrały lekko różowy kolor, czyli punkt dla Justina. 
        Na początku pomyślałem, że jeśli i tak dzisiaj mam ją widzieć ostatni raz to nie chce marnować czasu na zabawę i zrobię to od razu, ale teraz gdy ją zobaczyłem to sam nie wiem jak to zrobię. Ona mi się podoba i przez to, to jest o wiele trudniejsze niż przypuszczałem.
- Tak sobie pomyślałam, że może obejrzymy jakiś film. - Powiedziała, kiedy kierowaliśmy się w stronę salonu.  - Przygotowałam nawet różne filmy z naszej kolekcji. - Wskazała ręką na ławę przy kanapie, gdzie zauważyłem parę pudełek na płyty.
- Więc co będziemy oglądać? - Zapytałem siadając na kanapie, naprzeciwko telewizora.
- Jeszcze nie wiem stwierdziłam, że poczekam z tym na ciebie. - Uśmiechnęła się w moją stronę i usiadła obok. - Więc, tak mamy do wyboru Poradnik pozytywnego myślenia z Jennifer Lawrence, Igrzyska Śmierci, dwie części również z tą aktorką, uwierz uwielbią ją, albo Wyścig z Czasem z Justinem Timberlakiem - Poruszyła w moją stronę brwiami, pokazując mi po kolei pudełka filmów. Tak szczerze to mało mnie obchodziło, jaki film będziemy oglądać. Muszę skupić się na czymś innym. 
- Może niech będzie ten pierwszy.  - Uśmiechnąłem się do niej tak jak wcześniej i kolejny raz na jej twarzy ujrzałem delikatne rumieńce. Ona już jest moja i gdyby Matt dał mi trochę więcej czasu, wszystko by wyszło idealnie.
- Poradnik pozytywnego myślenia? - Zapytała, a ja tylko pokiwałem głową. Kiedy wstawała w celi włączenia filmu, delikatnie dłonią przejechałem po jej udzie, od kolana wyżej. Spojrzała w moje oczy, na co się tylko niewinnie uśmiechnąłem.
- Zamówiłam pizze już wcześniej, więc powinni niedługo przywieźć. - Odparła włączając film i już po chwili na ekranie pojawiły się napisy z życzeniami miłego seansu. Myślałem, że Cassey usiądzie od razu koło mnie, ale patrzyła na mnie przez chwile w milczeniu. 

- Może zrobię popcorn, za nim przyjedzie pizza? Wiesz tutaj nigdy nie wiadomo, kiedy dojedzie. - Zaśmiała się.
- Okej, to ja tu zaczekam. - Powiedziałem, opierając się wygodnie o poduszki leżące obok oparcia kanapy. 

        Cassey uśmiechnęła się tylko do mnie i po chwili zniknęła za drzwiami od salonu. Przez chwilę siedziałem, patrząc się na ekran telewizora, kiedy do głowy wpadł mi świetny pomysł. Podniosłem się szybko i udałem za dziewczyną.  
        Stojąc w drzwiach zauważyłem jak brązowowłosa wyciągnęła duży nóż i otworzyła nim paczkę popcorn, a następnie położyła go na blacie, a pudełko z popcornem umieściła w mikrofalówce. Podszedłem do niej powoli i objąłem w tali, a na szyi złożyłem delikatny pocałunek.
- Już się za mną stęskniłeś? - Zapytała i odwróciła w moją stronę, zawieszając ręce na mojej szyi, tak jak wcześniej Ali.
- No oczywiście. - Uśmiechnąłem się i zerkając przez jej ramie, spojrzałem na nóż leżący na blacie. Był wystarczająco duży.
- Wiesz, że ciągle w głowie mam nasz ostatni pocałunek? - Zapytała nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Popatrzyłem jej w oczy.
- Na prawdę? To tak samo jak ja, ciągle mi się śnią te twoje miękkie usta. - Jedną rękę oderwałem od jej tali i położyłem na blacie. Czułem jak zaczyna mi powoli drgać, ale musiałem to jakoś powstrzymać.
- Mmm, mam miękkie usta? - Zapytała z uśmiechem i w tym samym czasie udało mi się złapać nóż, tak aby się nie zorientowała.
- I to jak. - Powiedziałem, przybliżając swoją twarz, do jej twarzy. Widziałem jak się delikatnie uśmiecha, a już po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. I to był idealny moment na to co miałem zrobić.
         Drżącą ręką, nastawiłem nóż prosto w je stronę i już, kiedy miałem zrobić ten ruch po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Cassey natychmiast odsunęła się ode mnie.
- To na pewno pizza, zaraz wracam. - Cmoknęła moje usta i zniknęła z kuchni w mgnieniu oka. 

A mój cały plan szlak trafił, świetnie po prostu świetnie. 


._______________.

I jak się podoba? Jak myślicie, co teraz zrobi Justin skoro Matt kazał zakończyć mu całą sprawę dzisiaj? 
Czy Cassey dowie się, że Justin tak na prawdę ukrywa przed nią całe swoje życie? Czy uda jej się pogodzić dwa światy, w których jest całkowicie inną osobą?
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Dziękuje za 6 komentarzy  pod poprzednim i to tylko od was zależy kiedy kolejny rozdział. :)


wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 13. Spodoba ci się u nas.



Justin. 

    Wyjrzałem przez okno, na ulice gdzie jak zwykle kręciło się wielu ludzi. Za chwilę miała przyjść Megan, mając dla mnie jakąś propozycje. Dziwiło mnie, że przychodzi z tym sama, a nie jak zawsze z Mattem.
    Na szczęście nikogo w domu nie było. Dzieciaki w szkole, mama w pracy, więc miałem czas dla siebie. Poszedłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki puszkę coli, oraz włączyłem telewizor. Rzadko to robię bo zazwyczaj nie mam czasu, ale jak widać ta dziewczyna ma  w zwyczaju się spóźniać, więc czemu nie skorzystać?
     Po pijąc sobie napój i siedząc na krześle przy stole przeskakiwałem z jednego kanału na drugi, aż zaciekawiony, chyba pierwszy raz w życiu zostawiłem na programie z lokalnymi wiadomościami. Mówiona o zabójstwach jakie wydarzyły się przez ostatni czas w naszym mieście. Od razu w głowie pojawiła mi się myśl z moją pracą jaką dostałem. Mam już dość tego cholernego życia, dlaczego tak późno przejrzałem na oczy? Gdybym poszedł po rozum trochę wcześniej, może udałoby mi się to zakończyć w odpowiednim momencie, a nie teraz kiedy przeze mnie zagrożona jest cała moja rodzina.
Matt kazał obmyślać plan z tym jak pozbyć się Cassey, więc postanowiłem posłuchać o przypadkach, o których mówiono w programie i może to dałoby mi pomysł jak mam to zrobić. Chociaż kogo ja oszukuje, czy ja w ogóle dam radę posunąć się do czegoś tak strasznego?
    Jasne sprzedawałem narkotyki, piłem mimo że nie powinienem, olewałem szkołę i kłóciłem się z moją matką, ale nigdy nie zabiłem człowiek i jak mógłbym to zrobić teraz? Obiecuje sobie, że jeśli tylko skończę z tą pracą u Matta, rzucam papierosy i poprawiam kontakty z rodziną oraz całe moje zachowanie. Nie można przez całe życie taplać się w tym brudzie.
   Moje przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Wyłączyłem telewizor i po chwili otwierałem już drzwi do mieszkania, a przede mną ukazała się wysoka brunetka.
- Cześć. - Odparła swoim piskliwym i irytującym głosem. Nie wiecie nawet jak jej nie cierpię, czuje do niej taki sam wstręt jak do jej chłopaka, a najgorsze jest to, że ja jestem taki sam jak oni.
- Siema. - Powiedziałem, kiedy ona pocałowała mnie w policzek. - Właź i czuj się jak u siebie.
- Dzięki, dzięki. Nawet nie wiesz jaką mam dla ciebie propozycje. Tylko nic nie możesz mówić Mattowi. - Mówiła podekscytowana, kiedy kierowaliśmy się w stronę mojego pokoju.
- Tak, a jaką? - Zapytałem, udając swój entuzjazm. Nie wydaje mi się, żeby ten pomysł mi się spodobał.
Usiadłem na krześle, a Megan wybrała miejsce na moim łóżku i przez chwile nic nie mówiąc rozglądała się po pomieszczeniu.
- Ładnie tu masz. - Uśmiechnęła się do mnie. Ta jasne, na pewno jej się podoba. Zwykły pokój, ze zwykłym łóżkiem, biurkiem, szafą i paroma półkami.
- Dzięki, ale może w końcu powiesz o tej propozycji?- Zapytałem unosząc lekko jedną brew do góry.
Patrzyłem na jej twarz przez dłuższą chwilę, aż  w końcu mój wzrok zjechał na jej dekolt.  Możecie się domyśleć, że sięgał on na prawdę nisko, co nie powiem podobało mi się. Jestem w końcu chłopakiem i mimo, że jej nie lubię to ciało ma niezłe.
- No więc niedługo są wakacje nie?
- No tak i co z tego? - Sięgnąłem po paczkę papierosów, leżących na biurku.  Miałem  już wyciągnąć jednego, ale przypomniałem sobie jakie miałem postanowienie. Wiem, że nie uda mi się od razu rzucić, ale przynajmniej nie będę robił tego w domu.
- Jedziemy na wakacje. - Krzyknęła radośnie i wyjęła ze swojej torby białego IPhone.
- My? - Zapytałem, kolejny raz zaskoczony. Trudno zrozumieć tą dziewczynę. Znam ją od niedawna, a ona już zabiera mnie na jakiś wyjazd.
- No tak, ty, ja, Cassey no i jeszcze parę osób. - Uśmiechnęła się i podała w moją stronę telefon.
Chwyciłem go w ręce i na ekranie ujrzałem zdjęcie, nawet sporego domku na wybrzeżu jakiegoś jeziora.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł. - Oddałem jej telefon.
- To świetny pomysł. Słuchaj Justin, to pozwoli ci lepiej pokręcić Cassey, może nawet jakoś ci pomogę w spełnieniu twojego planu. Możemy zrobić to nawet tam. - Odparła chyba poważnie.
- Serio mówisz? Jesteś jej przyjaciółką, chyba no nie, więc jak mam ci zaufać? - Nie chciałem, żeby jeszcze wkopała mnie w coś i wszystko się wydało. W tej kwestii trzeba być na prawdę ostrożnym.
- Uwierz mi ona już od dawna nie jest moją przyjaciółką, ale na razie nie chce o tym mówić. - Wstała z łóżka i powolnym krokiem podeszła do mnie i usiadła na moich kolanach. Jej twarz znalazła się bardzo blisko mojej, a jej ręce powędrowały na moje ramiona. - Możesz mi ufać. - Szepnęła do mojego ucha.
- Mam dziewczynę. - Odparłem szybko. Nie chce mieć jeszcze gorszych problemów z Mattem, więc wole nie tykać jego dziewczyn.
- A ja mam chłopaka no i co? - Uśmiechnęła się, patrząc prosto w moje oczy.
- Właśnie, który jest moim szefem, więc proszę cię odsuń się.
- Jeśli zgodzisz się pojechać z nami. - Ręką sunęła w górę i w dół po mojej klatce. - Oczywiście też nic nie powiesz o tym Mattowi.
- Dobra.


Cassey.

  
    Siedziałam przy stole w kuchni popijając kawę z mlekiem i co chwile zerkałam na zegar. Strasznie się denerwowałam, sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pierwszy raz będę uczestniczyć w takiej sytuacji. Chociaż jak tak się zastanowić to ostatnio moje życie, kompletnie wygląda jak jakaś gra, a nie real. 
    Zegar wybił godzinę dziewiątą wieczorem. Z salonu dobiegały głosy z reklam telewizyjnych i rozmowa moich rodziców. Nawet nie wiem o czym mówili, nie potrafiłam się skupić, słyszałam tylko szum i czasem zagłuszone, poszczególne słowa.
Nie spodziewałam się, że to będzie takie trudne. Myślałam, że podejdę do tego jak do normalnego wyjścia do kina, czy coś, ale jednak nie. Odkąd wróciłam do domu, moje serce nie przestaje mocno bić, a moje ręce trząść się. Jednak nie wycofam się. Obiecałam, że się odegram i tak zrobię. Zrobię to dla niego, bez względu na cenę jaką będę musiała za to zapłacić.
   Chłopaki mieli po mnie przyjechać w pół do dziesiątej, abyśmy mogli obgadać jeszcze parę spraw.
Matt miał wyjść z domu też jakoś w tych godzinach, na imprezę i jeden z wyścigów odbywających się na ulicach Nowego Jorku. Miałam nadzieje, że na pewno wszystko wypali i nie zmienią mu się plany. Nie może nas przecież przyłapać.
   Napiłam się kolejnego łyka mojej kawy, a później następnego i tak jeszcze parę razy, aż w końcu nic nie zostało. Postawiłam kubek z hukiem na stole. Myślałam, że pęknie, ale na szczęście nic się nie stało.
Wstałam z miejsca i podeszłam do drzwi od salonu. Spojrzałam na mamę, która przytulała się do ojca.
- Mamo. - Zaczęłam, próbując nie brzmieć na jakąś zestresowaną.
- Tak? - Spojrzała na mnie.
- Będę musiała wyjść. - Oznajmiłam krótko.
- Dobrze, tylko nie wracaj zbyt późno i uważaj na siebie.
  Nic już nie odpowiedziałam, a udałam się w stronę wyjścia z domu. Założyłam na nogi swoje ciemne  adidasy i bluzę. Stwierdziłam, że poczekam na nich na dworze, bo mam dość siedzenia w czterech ścianach.
   Chodząc w jedną i drugą stronę, czekałam aż ich samochód zatrzyma się przed budynkiem w którym znajdowało się moje mieszkanie. Chciałam mieć to już za sobą i miałam nadzieje, że wszystko wyjdzie tak jak zaplanowałam. Po kilku minutach z piskiem opon, przy krawężniku zatrzymał się czarny Rang Rower i szyba od strony pasażera uchyliła się. 
- Wsiadaj skarbie. - Tommy uśmiechnął się do mnie i wskazał palcem na tylne drzwi, które w tej samej chwili się otworzyły.
   Zrobiłam to o co mnie prosił, a już po chwili jechaliśmy w stronę domu mojego byłego faceta.
- Tak do omówienia sprawy, to chcieliśmy powiedzieć, że to nie jest prawdziwa akcja. - Zaczął jeden z przyjaciół brata Megan.
- Może byś się najpierw przedstawił. - Odparł Tommy, odwracając się do tyłu. - To jest Jev. - Powiedział z chrypką w głosie. - Jest od dobrego włamywania się, łamania kodów i tym podobnych.
- Dziękuje, za takie dobre CV - Odparł z uśmiechem.
- Miło mi was poznać. - Odparłam trochę nieśmiało - zawsze tak mam jak poznaje jakiś nowych ludzi.
- Mamy nadzieje, że spodoba ci się u nas.
- Na pewno. - Uśmiechnęłam się w ich stronę. - Czyli co będziemy robić? - Spojrzałam na mojego przyjaciela, która nadal był odwrócony w naszą stronę.
- Zabawimy się trochę, farbą lakierami i tym podobnymi sprawami. - Odwzajemnił mój uśmiech.
    Niecałe pięć minut później stanęliśmy przed domem Matta. Światła były pogaszone, więc raczej nikogo nie powinno być w środku, ale na wszelki wypadek Jev udał się na zwiady. Po chwili wyłonił się za krzaków z boku dając znak, że czysto i możemy iść za nim.  Nie wszyscy poszli. Nasz kierowca, którego imienia jeszcze nie poznałam, został aby w razie co dać, sygnał i aby szybko uciekać, więc mój strach się troszkę zmniejszył.
Wysiedliśmy po kolei z auta i ruszyliśmy za ciemnym brunetem, który wcześniej sprawdził drogę. Matt miał z tyłu podwórka mur, który od strony zewnętrznej był porośnięty krzakami, więc z łatwością udało nam się wejść i znaleźć się na jego posesji. Chłopaki od razu będąc w swoim żywiole, zabrali się za malowaniem sprejami ścian domu i tarasu.
      Ja jednak razem z Tommym, postanowiliśmy udać się do domu. Matt był na prawdę głupi, wierzył w to, że jest najbardziej obiecującą osobą Nowego Jorku. Był przekonany, że nikt nie postanowi z nim zadrzeć i nigdy nie dbał o bezpieczeństwo domu. Drzwi na balkon z drugiego piętra były uchylone i z pomocą mojego przyjaciela udało mi się tak wdrapać. On poradził sobie sam i gdy już oboje byliśmy na górze, szybko zabrałam go do sypialni. Tak jak myślałam na łóżku, leżał jego laptop.
     Stwierdziliśmy, że jeżeli chcemy go załatwić, to musimy dowiedzieć się nieco więcej o jego przekrętach. Włączyłam sprzęt,a Tom podał mi, wyciągnięty z kieszeni spodni pendrive. Włożyłam go w odpowiednie miejsce i zaczęłam wszystko na niego przesyłać. Chciałam zrobić to jak najszybciej mogłam i wziąć stąd uciekać. Nie chciałam zostać na kryta, w jego mieszkaniu.
Na nasze szczęście wszystko, szybko zostało przesłane i już po chwili mogliśmy wynosić się z jego domu.
     Kiedy ze wszystkimi kierowaliśmy się już w stronę czarnego Rang Rovera, wpadłam na jeszcze jeden pomysł. Zabraliśmy czerwony sprej i na głównej bramie od ulicy, wielkimi literami napisaliśmy - ZABÓJCA.

.____________.

Możliwe, że was zawiodłam bo dodałam nie w czasie i krótki, ale powiem szczerze, że wy mnie też zawiedliście. 
2 komentarze? Na prawdę, tylko tyle za moją pracę? Jest mi bardzo przykro i zastanawiam się czy nie skończyć z opowiadaniem.
Dziękuje @saaalvame oraz @magda_nivanne. Bardzo wam dziękuje, że skomentowałyście rozdział i moją prace.
Kocham was i wszystkich moich czytelników, ale skomentujcie proszę :)