niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 14. Tak blisko.

  

       Weszłam po cichu do swojego pokoju i zamknęłam powoli drzwi, aby nie obudzić rodziców.
Byłam z siebie dumna. Cieszyłam się jak małe dziecko, że akcja się udała i nie zostaliśmy przyłapani. Chociaż sama nie wiem czemu miałam obawy, przecież to wyspecjalizowana grupa. Oni już mają doświadczenie, a nawet jeśli ja coś bym zwaliła to chyba udało im by się to naprawić, prawda? No przynajmniej mam taką nadzieje. Na nasze szczęście wszystko  wyszło zgodnie z planem, a nawet udało nam się skopiować większość plików z komputera Matta.  Jego domek też wygląda niczemu sobie. Chciałabym zobaczyć jego minę kiedy wróci z imprezy i ujrzy takie śliczne napisy na jego posesji.
      Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do okien, aby zasłonić żaluzje. Zegarek, który stał na biurku wskazywał kilka minut po pierwszej. Chłopaki chcieli zabrać mnie na piwo w sprawie oblania pierwszej akcji i poznania się bliżej, ale jakoś udało mi się ich namówić na inny termin. Musiałam jutro być wyspana, bo rano czekał mnie jogging, a potem nauka.
       Jest koniec roku, a przez ostatnie zdarzenia opuściłam się w nauce. Dlatego w tym tygodniu będę musiała poprawić biologie i chemie, aby na pewno mieć piątki i nie zawieźć rodziców. Chciałabym ich chociaż trochę uszczęśliwić, a zawsze się cieszyli kiedy ja, czy David przynosiliśmy dobre oceny.
     Zdjęłam swoją czarną bluzę oraz bokserkę i nałożyłam czerwoną koszulkę. Rurki, zamieniłam na krótkie szorty i po wzięciu laptopa z biurka usiadłam na łóżku. Czekając, aż się uruchomi sięgnęłam po telefon i zauważyłam nieodebrane połączenie od Darena. Wybrałam jego numer i położyłam się na mięciutkich poduszkach, które moja mama kupiła mi jakiś rok temu. Ogólnie większość mojego pokoju jest urządzone przez mamę. Uwielbia bawić się w dekoratorkę wnętrz, więc nie chciałam jej zabierać tej przyjemności. Jednak wiecie bardzo mi się podoba jej gust i sama lepiej bym tego nie zrobiła.
       Po kilku sygnałach, usłyszałam po drugiej stronie głos mojego, em szefa? Tak chyba, tak można to teraz nazwać.
- Cassey! - Usłyszałam na samym początku rozmowy. - I jak tam? Podobało się?
- Muszę przyznać, że podoba mi się to i sprawia wielką przyjemność.
- To się cieszę. Chłopaki mówili, że dobrze ci poszła.
- Tak? To chyba dobrze. - Zaśmiałam się cicho, pamiętając że rodzice na pewno już śpią.
- Pomyślałem, że większą przyjemność ci sprawi jak się trochę nim zabawimy, co ty na to?
- Jestem za. Im więcej będzie cierpiał, tym będę bardziej szczęśliwa. Dzisiaj niby tak mało, a jednak humor lepszy. - Odparłam i zauważyłam, że na pulpicie załadowały się wszystkie ikonki. Podniosłam się do pozycji siedzącej i włączyłam wyszukiwarkę.
- I tak trzymać, resztę obgadamy innym razem. Dam znać. Śpij słodko. - Powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
      Odłożyłam telefon na bok i włączyłam swojego Facebooka. Od razu zauważyłam, nowe zaproszenie do grona znajomych. Ciekawe kto to, w ostatnim czasie nie poznałam nikogo nowego. No chyba, że znajomych Tommy'ego , ale wątpię aby chcieli to przekładać do życia prywatnego.
     Nakierowałam myszkę na ikonkę z dwoma ludzikami i ukazało mi się zdjęcia Justina, oraz jego imię i nazwisko. Moje serce nagle przyśpieszyło, a w głębi poczułam radość. Może to dziwne, ale ten chłopak za każdym razem wywoływał u mnie takie uczucie, a teraz zaprosił mnie do znajomych.
W głowie od razu pojawiły mi się myśli, że może ja jemu też się podobam, a to by świadczyło, że może w końcu odnalazłabym jakieś szczęście w miłości. Dobra, Cassey przestań.  Nie mogę się przecież tak nakręcać, spotkaliśmy się dopiero kilka razy i to o niczym nie świadczy - chociaż się całowaliśmy. Ale jednak dużo osób się całuje, a nie są parą.
     Zaakceptowałam zaproszenie, a już po chwili dostałam nową wiadomość.  Zdziwiłam się, że o tej godzinie jest dostępny, chociaż może nie ma co innego do robienia, a nie lubi wcześnie chodzić spać. Czasem również tak mam. Szybko odpisałam na jego "siema" i zaczęliśmy rozmowę.
- Co tam? - Napisał w tej samej chwili, kiedy się z nim przywitałam.
- Nie spodziewałam się, że zaprosisz mnie na Facebooku. - Odpisałam od razu, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jestem w końcu dziewczyną, a on jest przystojnym chłopakiem, więc mogę się cieszyć, że ktoś taki jak on, zwraca uwagę na taką jak ja.
- A ja nie spodziewałem się, że tak długo będę czekał na odpowiedź.
- Rzadko tutaj wchodzę, ostatnio brakuje mi czasu.
- Czyli nie znajdziesz czasu na spotkanie ze mną? - W tej chwili moje serce znowu zaczęło przyśpieszać, a chwilę wcześniej udało mu się powrócić do wcześniejszej pracy.
- Może, by coś tam się znalazło, ale sama nie wiem. - Odpisałam i zagryzłam swoją wargę od wewnątrz. Nie mogę przecież mu pokazać, że jestem tak łatwa do zdobycia.
- A jutro wieczorem? - Wysłał chwilę później. Nie mogłam dłużej wytrzymać, on na prawdę mi się podobał, więc dlaczego mam sama  sobie marnować szansę na coś między nami.  Tak jestem niezdecydowana, ale tak było zawsze, jest i będzie. Niestety nic na to nie poradzę.
- Czy Justin Bieber proponuje mi randkę? - Żeby się nie rozmyślić, gdy tylko to napisałam nacisnęłam enter i nie było już odwrotu. Tak bardzo stresowałam się jego odpowiedzią.  Dawno nie byłam na randce, a chyba jak każdy uwielbiałam na nie chodzić. Po chwili na ekranie ukazała się odpowiedź.
- Jeśli chcesz możemy to tak nazwać. A gdzie byś chciała iść?
- Mam jutro wolny dom. Bądź o ósmej . - Zastanawiałam się czy wysłać mu uśmiechniętą minkę, czy serduszko ale po chwili zastanowienia wybrałam jednak to pierwsze.
- To do jutra, dobranoc. :* - Jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Justin wysłał mi buziaka, czyli to musi coś znaczyć, prawda?


     Po obudzeniu, szybko zaścielałam łóżko i ubrałam się w strój do biegania. Nie chciałam marnować dnia, przed dzisiejszym spotkaniem z Justinem, a miałam dużo do zrobienia. Musiałam wyuczyć się ostatniego działu z dwóch przedmiotów, ogarnąć dom, pomalować paznokcie, pobiegać, a no i upewnić się, czy na pewno nie będzie rodziców.
    Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół i udałam się prosto do kuchni, tak jak myślałam rodzice właśnie jedli śniadanie. 
- Dzień dobry. - Przywitałam się z nimi i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej jogurt naturalny, a z szafki wzięłam banana i kiwi.
- Dzień dobry. - Odpowiedzieli. - Pamiętasz jak mówiliśmy ci, że jedziemy w delegacje? - Zapytała mama.
- No tak. - Odparłam, obierając owoce ze skórki.
- Niestety musimy wyjechać dzisiaj. Poradzisz sobie, jeśli zaraz po śniadaniu spakujemy się i pojedziemy? - Spojrzała w moją stronę, a ja w duchu cieszyłam się jak dziecko. Tak! Jednak jakieś szczęście zostało przy mnie i może w tej kwestii mnie wspomoże.
- No oczywiście. Mam pieniądze, umiem gotować, a jak coś to pojadę do Sammy. Nie martwcie się. - Uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Mam nadzieje skarbie. Tylko pamiętaj, żeby na siebie uważać. - Wstała od stołu i położyła swoją dłoń na moim ramieniu. - I jak coś to możesz do nas dzwonić o każdej porze. Jak nie tata, to ja na pewno odbiorę. - Dała mi całusa w policzek.
- Dobrze mamuś. Nie martw się, poradzę sobie. - Przytuliłam ją i tylko kiedy się od niej odsunęłam wlałam jogurt do blendera. - A kiedy wracacie?
- Prawdopodbnie wieczorem we wtorek. - Odezwał się tata. 
- Ale może się przedłużyć, z nimi nigdy nic nie wiadomo. - Wtrąciła się mama.
- Okej i tak teraz muszę przyłożyć się do nauki, więc przyda mi się spokój w domu. - Zaśmialiśmy się razem. 
     Kiedy posprzątali po swoim śniadaniu, pożegnali się ze mną i poszli pakować do swojego pokoju. Wypiłam przygotowanego przez siebie szejka i już puste naczynie włożyłam do zmywarki.
     Cieszyłam się, że zostaje sama. Daje mi to dużo więcej swobody co do moich planów. Po pierwsze, może uda mi się coś zdziałać z Justinem, po drugie mogę tu przyprowadzić Tommy'ego bez obawy, że ktoś podsłucha naszą rozmowę, a po trzecie mogę chodzić na nocne akcje, czy coś i nie będę musiała tłumaczyć się przed rodzicami. Same plusy. Żeby tylko tak jak najczęściej. Pomyślałam zakładając buty, a chwilę później zjechałam na dół i udałam się do Central Parku w celu relaksacji na joggingu. 


Justin.    

        Założyłem na siebie czarną koszulkę i prysnąłem się dezodorantem od adidasa. Przyglądałem się sobie w lustrze, zastanawiając się czy dobrze wyglądam kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałem, natychmiast przesuwając się na drugą stronę pokoju i otworzyłem szufladę w komodzie, udając że czegoś szukam. Nie chce wyjść na lalusia, bo nim nie jestem. 
- Justin? - Za drzwi wychyliła się głowa mojej mamy.
- Tak? - Zapytałem, unosząc jedną brew lekko do góry.
- Przyszła Alison. - Odparła niezbyt miłym tonem, ale wcale jej się nie dziwię. Nie lubi jej i powiedziała mi to prosto, kiedy to zacząłem się z nią spotykać. - Wychodzisz, czy mam ją tu zawołać? - Zmierzyła mnie swoim wzrokiem od góry do dołu i z powrotem, kończąc na moich oczach, w które patrzyła się przez chwilę intensywnie.
- Niech wejdzie. - Powiedziałem, zamykając szafkę. Mama pokiwała tylko głową, a po chwili na jej miejscu pojawiła się Ali.
- Justin, czemu się nie odzywasz? Martwiłam się. - Odparła i zamknęła drzwi od pokoju, kiedy tylko się w nim znajdowała.
- Ja? - Zapytałem zaskoczony.
- No oczywiście, że ty kotku. - Podeszła do mnie i zawiesiła swoje ręce, na mojej szyi. Pocałowała mnie namiętnie, a ja oczywiście musiałem odwzajemnić pocałunek. Nigdy nie potrafiłem jej się oprzeć. Jest za bardzo pociągająca. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w swoje oczy.
- Wydawało mi się, że nie chcesz się już ze mną spotykać. - Powiedziałem, z lekką chrypką w głosie i oblizałem swoją dolną wargę. Zawsze tak robiłem w krępujących sytuacjach.
- Oj wiesz, że nie potrafię się długo na ciebie gniewać? -Wplątała swoje dłonie w moje potargane włosy. - Nie masz ochoty na jakiś mały numerek? Mam dzisiaj wolną chatę. - Musnęła mnie w kącik ust.
- Jestem umówiony. - Odparłem, odsuwając ją lekko od siebie.
- Słucham? - Natychmiast spojrzała w moje oczy i założyła ręce na biodra. - Już zabierasz się z jakieś inne dziwki, po jednej kłótni? - Wrzasnęła na cały dom.
- Ciszej, mama jest w domu i dzieci. - Spróbowałem ją uspokoić.
- Justin,a co mnie to obchodzi, jeśli zdradzasz mnie na prawo i lewo! - Krzyknęła wściekła.
- Alison, kocham tylko ciebie spokojnie. - Złapałem ją za jej dłoń, próbując ją uspokoić. Sam nie wiem, dlaczego jej to powiedziałem, skoro tak na prawdę nic do niej nie czuje. Może to dlatego, że ona zawsze umiała mnie pocieszyć, w złych sytuacjach? Sam nie wiem. - Idę się spotkać z kumplem. - Pocałowałem ją w policzek i uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- No dobrze, niech będzie. Ale jutro jesteś cały mój.
- Oczywiście. - Uśmiechnąłem się sztucznie.

 *

        Byłem już blisko wieżowca Cassey, kiedy odezwała się moja komórka. Na ekranie zobaczyłem napis - Matt, więc musiałem odebrać innego wyjścia nie ma.
- Co jest? - Zapytałem na wstępie, nie odrywając wzroku od ulicy.
- Justin? Gdzie jesteś? - Zapytał, a w jego głosie można było wyczuć, wielką wściekłość.
- Jadę właśnie do Cassey, a co jest? - Przymrużyłem oczy, parkując na wolnym miejscu, nie opodal mieszkania dziewczyny.
- No to świetnie. Zmiana planów, to wszystko potoczyło się za daleko.
- Czyli? - Zapytałem, nie wiedząc  o co za bardzo chodzi.
- Masz dzisiaj to zakończyć.  - Odparł ostro i wiedziałem, że musiało się coś na prawdę złego przydarzyć.
- Ale jak to? Jak niby mam to zrobić? Mówiłeś, że mam nieograniczony czas.
- Zmieniłem zdanie, ale to na twoją korzyść. Będziesz wcześniej wolny.
- To niemożliwe, nawet nie mam planu. - Odezwałem się szybko. 
- Jakoś sobie poradzisz. Wymyślisz coś Bieber. - Odparł i chwile później, mogłem usłyszeć dźwięk zakończonej rozmowy.
         No to kurwa  świetnie, ciekawe jak mam niby teraz to zrobić? Przecież to mi się w żadnym wypadku nie uda.
        Wszedłem na górę i gdy tylko nacisnąłem dzwonek do mieszkania Cassey, drzwi się otworzyły.  Ujrzałem przed sobą dziewczynę w rozpuszczonych, lekko pofalowanych włosach. Miała lekki makijaż i założyła czarne leginsy i brązową koszulę w kratę. Mimo tak zwyczajnego wyglądu muszę przyznać, że prezentowała się świetnie i naprawdę mi się spodobała
- Hej Justin. - Odparła i otworzyła szerzej drzwi, zapraszając mnie tym do środka.
- Cześć śliczna. - Powiedziałem na wstępie i lekko ją przytuliłem. Zauważyłem jak jej policzki przybrały lekko różowy kolor, czyli punkt dla Justina. 
        Na początku pomyślałem, że jeśli i tak dzisiaj mam ją widzieć ostatni raz to nie chce marnować czasu na zabawę i zrobię to od razu, ale teraz gdy ją zobaczyłem to sam nie wiem jak to zrobię. Ona mi się podoba i przez to, to jest o wiele trudniejsze niż przypuszczałem.
- Tak sobie pomyślałam, że może obejrzymy jakiś film. - Powiedziała, kiedy kierowaliśmy się w stronę salonu.  - Przygotowałam nawet różne filmy z naszej kolekcji. - Wskazała ręką na ławę przy kanapie, gdzie zauważyłem parę pudełek na płyty.
- Więc co będziemy oglądać? - Zapytałem siadając na kanapie, naprzeciwko telewizora.
- Jeszcze nie wiem stwierdziłam, że poczekam z tym na ciebie. - Uśmiechnęła się w moją stronę i usiadła obok. - Więc, tak mamy do wyboru Poradnik pozytywnego myślenia z Jennifer Lawrence, Igrzyska Śmierci, dwie części również z tą aktorką, uwierz uwielbią ją, albo Wyścig z Czasem z Justinem Timberlakiem - Poruszyła w moją stronę brwiami, pokazując mi po kolei pudełka filmów. Tak szczerze to mało mnie obchodziło, jaki film będziemy oglądać. Muszę skupić się na czymś innym. 
- Może niech będzie ten pierwszy.  - Uśmiechnąłem się do niej tak jak wcześniej i kolejny raz na jej twarzy ujrzałem delikatne rumieńce. Ona już jest moja i gdyby Matt dał mi trochę więcej czasu, wszystko by wyszło idealnie.
- Poradnik pozytywnego myślenia? - Zapytała, a ja tylko pokiwałem głową. Kiedy wstawała w celi włączenia filmu, delikatnie dłonią przejechałem po jej udzie, od kolana wyżej. Spojrzała w moje oczy, na co się tylko niewinnie uśmiechnąłem.
- Zamówiłam pizze już wcześniej, więc powinni niedługo przywieźć. - Odparła włączając film i już po chwili na ekranie pojawiły się napisy z życzeniami miłego seansu. Myślałem, że Cassey usiądzie od razu koło mnie, ale patrzyła na mnie przez chwile w milczeniu. 

- Może zrobię popcorn, za nim przyjedzie pizza? Wiesz tutaj nigdy nie wiadomo, kiedy dojedzie. - Zaśmiała się.
- Okej, to ja tu zaczekam. - Powiedziałem, opierając się wygodnie o poduszki leżące obok oparcia kanapy. 

        Cassey uśmiechnęła się tylko do mnie i po chwili zniknęła za drzwiami od salonu. Przez chwilę siedziałem, patrząc się na ekran telewizora, kiedy do głowy wpadł mi świetny pomysł. Podniosłem się szybko i udałem za dziewczyną.  
        Stojąc w drzwiach zauważyłem jak brązowowłosa wyciągnęła duży nóż i otworzyła nim paczkę popcorn, a następnie położyła go na blacie, a pudełko z popcornem umieściła w mikrofalówce. Podszedłem do niej powoli i objąłem w tali, a na szyi złożyłem delikatny pocałunek.
- Już się za mną stęskniłeś? - Zapytała i odwróciła w moją stronę, zawieszając ręce na mojej szyi, tak jak wcześniej Ali.
- No oczywiście. - Uśmiechnąłem się i zerkając przez jej ramie, spojrzałem na nóż leżący na blacie. Był wystarczająco duży.
- Wiesz, że ciągle w głowie mam nasz ostatni pocałunek? - Zapytała nie odrywając wzroku od mojej twarzy. Popatrzyłem jej w oczy.
- Na prawdę? To tak samo jak ja, ciągle mi się śnią te twoje miękkie usta. - Jedną rękę oderwałem od jej tali i położyłem na blacie. Czułem jak zaczyna mi powoli drgać, ale musiałem to jakoś powstrzymać.
- Mmm, mam miękkie usta? - Zapytała z uśmiechem i w tym samym czasie udało mi się złapać nóż, tak aby się nie zorientowała.
- I to jak. - Powiedziałem, przybliżając swoją twarz, do jej twarzy. Widziałem jak się delikatnie uśmiecha, a już po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. I to był idealny moment na to co miałem zrobić.
         Drżącą ręką, nastawiłem nóż prosto w je stronę i już, kiedy miałem zrobić ten ruch po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Cassey natychmiast odsunęła się ode mnie.
- To na pewno pizza, zaraz wracam. - Cmoknęła moje usta i zniknęła z kuchni w mgnieniu oka. 

A mój cały plan szlak trafił, świetnie po prostu świetnie. 


._______________.

I jak się podoba? Jak myślicie, co teraz zrobi Justin skoro Matt kazał zakończyć mu całą sprawę dzisiaj? 
Czy Cassey dowie się, że Justin tak na prawdę ukrywa przed nią całe swoje życie? Czy uda jej się pogodzić dwa światy, w których jest całkowicie inną osobą?
Mam nadzieje, że rozdział się podoba.
Dziękuje za 6 komentarzy  pod poprzednim i to tylko od was zależy kiedy kolejny rozdział. :)


12 komentarzy:

  1. O Boże..on na pewno tego nie zrobi, nie może :D
    świetny
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  2. omfg i co Justin teraz zrobi? jak Matt zareaguje na to że Cassey jeszcze żyje? omfg sfiujkshifudjks <3

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na następny, akcja coraz bardziej się rozkręca

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, już się bałam, że ją dźgnie tym nożem, ale na szczęście nie.. ufff.. :)
    jednak myślę, że jej nie zabije. nie może, oni razem są strasznie słodcy <3
    no i.. Cassey i podwójne życie. och, och. bardzo ciekawa jestem jak to wszystko się dalej potoczy <3

    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakies 2 godziny temu trafiłam na tego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Świetny blog! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Za krotkie rozdzialy :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Już myślałam że ją zabije! Fajnie by było jakby się dowiedziała, że chciał to zrobić!! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy nastepny ? boze juz nie mg sie doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że dzisiaj ale nie mam 100 % pewności :)

      Usuń
  9. omg mam nadzieję że jakoś się ułoży i Justin jej nie zabije o.O - @thisswaggirl_JB

    OdpowiedzUsuń
  10. czekam na next :D ania

    OdpowiedzUsuń