sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 24. Wątpliwość.





                Siedziałam na parapecie, przy uchylonym oknie i przeglądałam ostatni numer  Vogue. Jednak gorąca temperatura dawała o sobie znać, a oglądając zdjęcia modelek na plażach w magazynie, miałam jeszcze większą ochotę wrócić chociaż na jeden dzień nad jezioro.  
            Niestety co dobre szybko się kończy. Do domów przybyliśmy koło pierwszej w nocy, a od rana siedzę sama i się nudzę. Z jednej strony w końcu mogłam odpocząć od ciągłych wypadów w las, na miasto czy wodę, ale z drugiej wszystko o czym udało mi się zapomnieć przez te ostatnie dni powróciło. Najgorsze to to, że gdzie się nie spojrzałam tam widziałam zdjęcia Davida.
                Na szczęście w chwili, kiedy w głowie zaczęły tłoczyć się wspomnienia związane z moim bratem, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ucieszyłam się i to nie tylko dlatego, że przerwało to moje rozmyślenia, ale także dlatego, że jeszcze nie widziałam się z mamą.
                 Zeskoczyłam z parapetu, a magazyn rzuciłam na łóżku i od razu udałam się do wyjścia z pokoju, a następnie na dół. W chwili kiedy znalazłam się w przedpokoju, usłyszałam jak mama rozpakowuje rzeczy w kuchni. Nie wiedziała, że wróciłam, chciałam jej zrobić niespodziankę i chyba mi się to udało.
                Weszłam po cichu do pomieszczenia w którym mama rozpakowując zakupy podśpiewywała pod nosem i stanęłam oparta o framugę drzwi czekając, aż mnie zauważy. Nie musiałam długo czekać, a chwilę później odwróciła się w celu włożenia płatków do szafki i stanęła w bez ruchu.
                - Cassey?! – Krzyknęła, a na jej twarzy od razu pojawił się duży uśmiech. – Córciu, kiedy wróciłaś? – Podeszła do mnie i mocno przytuliła mnie do siebie, a ja wtuliłam się w nią mocno.
                Mimo, że rozmawiałyśmy prawie każdego wieczora to  i tak bardzo się za nią  stęskniłam.
                - Dzisiaj w nocy, ale nie chciałam was budzić.
                - Trzeba było się nie przejmować. Nawet nie wiesz jak się stęskniłam przez te dwa tygodnie – uśmiech nie schodził jej z twarzy i patrzyła prosto w moje oczy. Dłonie ułożyła po obu stronach mojej głowy i złożyła matczyny pocałunek na moim czole.  - Pewnie jesteś głodna. Nawet nic nie zostawiliśmy w lodówce. Gdybyś nas uprzedziła to przygotowałabym obiad, ale na szczęście kupiłam sałatkę – odparła i udała się w stronę toreb z których wyciągnęła duże opakowanie sałatki.
                - Cezar?
                - Oczywiście. Nasza ulubiona – uśmiechnęła się w moją stronę i postawiła na stole sałatkę, a następnie talerze.
                Patrzyłam tak chwilę na nią nic nie mówiąc, aż w końcu ocknęłam się i wyjęłam z szafki szklanki.
                - Dawno jej razem nie jadłyśmy.
                - Wiem. Dlatego musimy powrócić do zwyczajów z dawnych lat – powiedziała siadając do stołu i nałożyła sobie i mi na talerz trochę sałatki. – Smacznego.
                - Dziękuje i nawzajem mamo – odpowiedziałam siadając naprzeciwko niej.
                Jadłam i nic nie mówiłam, kolejny raz. W głowie chodził mi tyle myśli. To takie dziwne, że moje stosunki z matką poprawiły się dopiero po tym jak ze świata odszedł mój brat, a jej syn. Czy naprawdę musiało dojść do takiej tragedii, abym od jakiś 5 lat znowu mogła usiąść przy stole z mamą i zjeść naszą ulubioną sałatkę?
                - I jak udał się wyjazd ?- Zapytała, wyrywając mnie z zamyśleń.
                - A udał się. Dawno nie byłam na tak świetnych wakacjach – odpowiedziałam myśląc głównie o Justinie.
                - A tak póki nie ma taty, to ile was tam było? – Zapytała unosząc brwi lekko do góry, a ja już dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
                - Dziesięć osób. Cztery dziewczyny i sześć chłopaków. Nie martw się nie byłam tam sama z chłopakiem - odparłam nakładając sałatki na widelec.
                - Nawet nie miałam tego na myśli - uśmiechnęła się i podniosła ręce do góry w celu obronnym. - Ale w takim razie pewnie ciągle imprezowaliście, co? – spojrzała na mnie, nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego. – Chcesz?
                - Yhym, dzięki. A co do imprezowania to powiem ci szczerze, że nie.  Byliśmy raz w wesołym miasteczku, a tak to robiliśmy ogniska, albo szliśmy nad wodę. Było spokojnie, ale bardzo przyjemnie. Udało nam się w końcu odpocząć od tego miastowego życia.
- Byłaś tam z chłopakiem, prawda? - Zapytała nagle i to tak prosto w oczy. Pierwszy raz moja mama zaczęła ze mną temat o chłopakach. Co się dzieje?
                - Można tak powiedzieć, ale skończmy temat  - odpowiedziałam wymijająco i napiłam się soku.

*
                - Tak już wróciłam.
               - To przyjedziesz, chciałem z tobą obgadać parę spraw, a akurat są u mnie chłopaki?
                -  Okej. Tylko się przebiorę i zaraz będę.
                - Czekam – powiedział i od razu się rozłączył.
                Odłożyłam komórkę na łóżko i spojrzałam na zegarek na szafce nocnej, który wskazywał kilka minut po czwartej. Umówiłam się z Justinem na ósmą, u mnie w domu, więc akurat powinnam się wyrobić.
                Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej krótkie spodenki oraz  białą bluzkę na ramiączka. Zdjęłam ciuchy w których chodziłam pół dnia i założyłam te wybrane przed chwilą. Następnie poprawiłam fryzurę i wykonałam szybki makijaż, czyli podkład oraz tusz.
                - Mamo, ja wychodzę. Będę jakoś wieczorem – krzyknęłam, kiedy byłam już na dole.
                - Dobrze, ale zadzwoń jak byś miała być później. Nie chcę się martwić. 
                - Okej, jak coś to dam znać – powiedziałam i spojrzałam na wszystkie moje buty stojące pod ścianą.
                W końcu zdecydowałam się na brązowe sandały, a gdy tylko je założyłam zabrałam do torby kluczyki błyszczyk oraz chusteczki  i opuściłam mieszkanie.
                Zjeżdżając windą na dół zastanawiałam się czy przypadkiem nie popełniłam błędu.  Teraz mam wątpliwości czy to był  dobry pomysł z przystąpieniem do działalności Darena. Mogłam załatwić to sama i mieć spokój, a teraz gdy się w to wplątałam, przecież będę z tym żyła do końca życia. Nigdy nie będę mogła odciąć się od przeszłości jeśli będę pracowała dla nich. Podjęłam pochopną decyzję i teraz mogę jej żałować do końca życia.
                Po wyjściu z windy udałam się prosto po swój samochód, a niecałe pół godziny później znajdowałam się w domu Darena.
                - Cześć – przywitałam się, kiedy chłopak otworzył mi drzwi. W tamtej chwili od razu poczułam bijący od niego smród papierosów oraz piwa. Nie lubiłam ani tego pierwszego, ani drugiego.
                - Siema, siema. Wchodź, chłopaki są w salonie. – powiedział i sam udał się we wskazanym mi kierunku.
                Po wejściu do salonu zauważyłam Tommy’ego , który siedział na fotelu, między nogami trzymał butelka piwa, a w ręce już do połowy wypalonego papierosa , naprzeciwko niego zasiadał Jev, a z boku jeszcze kilku innych chłopaków, których imion jakoś nie zapamiętałam.
                - Hej Cassey! – Jev od razu mnie przywitał tym swoim piskliwym głosikiem.
                 Pierwszy raz spotkałam chłopaka z takim głosem, przysięgam, ale i tak ostatniego wieczoru nad jeziorem jakoś się z nim polubiłam. Najpierw zaczęliśmy rozmawiać o zwykłym przygotowaniu kolacji, aż doszło do tego, że żartowaliśmy i opowiadaliśmy sobie nawzajem nasze głupie historie. Fajny z niego chłopak, nie zaprzeczę.
                - Cześć Jev i wgl cześć wam wszystkim – powiedziałam na co oni tylko odburknęli coś pod nosem.
                - Siadaj musimy o czymś pogadać – odezwał się Daren, a ja aż się wzdrygnęłam na ton jego głosu. Musiało się chyba stać coś naprawdę złego.
                Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia wolnego miejsca i w tym czasie mój wzrok, napotkał na swojej drodze wzrok mojego przyjaciela. Tommy jednak szybko odwrócił głowę i spojrzał w stronę  ‘’szefa grupy’’, który również obdarzył go swoim wzrokiem. Sama nie wiedziałam czy mam się przejmować ich zachowaniem, czy nie. Oni są trudni do ogarnięcia i to bardzo.
                W końcu usiadłam na wolnym miejscu  na kanapie obok łysego chłopaka i ułożyłam swoje ręce na kolanach. Chłopak koło mnie zlustrował mnie wzrokiem i oblizał swoje usta językiem, posyłając w moją stronę oczko. Chyba dopiero teraz zaczęłam racjonalnie myśleć i widzieć w co ja się wplątałam.  Ja tutaj kompletnie nie pasuje.
                - Może piwa? – Zapytał jeden z chłopaków, który podniósł się z podłogi i podszedł do skrzynki z butelkami.
                - Nie dziękuje, prowadzę – odparłam i spojrzałam na Darena. – To o czym chcieliście pogadać.
                - Dowiedzieliśmy się, a w zasadzie to Tommy się dowiedział czegoś ważnego.
                - W sprawie Matt’a?
                - Tak, powiesz jej? – Hills spojrzał w stronę mojego przyjaciela, a ten tylko kiwną głową.
                - Cassey… - zaczął, ale nic nie mówił i tylko obdarowywałam mnie swoim wzrokiem, a mnie już nerwy rozsadzały, bo nie rozumiałam o co takiego im chodzi.
                - No co? Mów bo już się boję Tommy – rozkazałam i popatrzyłam na każdego po kolei, ale żaden z chłopaków nie patrzył na mnie.
                - Coś wydawało mi się podejrzanego i postanowiłem to sprawdzić, a jak się okazało nie myliłem się, a miałem racje.
                - Może trochę jaśniej? – Wróciłam wzrokiem do niego już lekko zła, a moje serce z kolejną sekundą biło coraz szybciej. Nie mogłam jednak pokazać swojego strachu i próbowałam utrzymać swoje uczucia w środku, bez pozwolenia wyjścia im na zewnątrz.. Nie mogą wiedzieć o moich wątpliwościach, nie mogą.
                - Naprawdę wierzysz w uczucia Justina do ciebie? – Zapytał, patrząc prosto w moje oczy, a mnie totalnie zatkało.
                - Słucham? – Zapytałam i odruchowo podniosłam się z miejsca. Nerwy już brały nade mną górę.  – Znowu masz jakiś problem co do Justina? Mógłbyś już sobie darować. To, że raz się pocałowaliśmy to nie znaczy, że coś do ciebie czuje!  - Krzyknęłam.
                W tej samej chwili oczy wszystkich zebranych skupiły się na mnie i na Tommym. Chłopak rozejrzał się zmieszany po pomieszczeniu.
                - Możecie zostawić nas na razie samych? – Zapytał.
                Chłopaki bez słowa opuścili pokój i zamknęli za sobą drzwi, pozwalając nam na wyjaśnienie całej sytuacji, ale chyba nie myśleli, że po takich zarzutach z ust Tommy'ego może to się skończyć inaczej niż kłótnią.
                - To nie chodzi o to. On cię okłamuje, zrozum dziewczyno – odparł odstawiając na stolik piwo. Następnie zgasił papierosa i podniósł się z fotela. Zrobił kilka kroków w moim kierunku i spróbował mnie dotknąć, ale się nie dałam.
                - Nie zbliżaj się do mnie. Myślałam, że jesteś moim przyjacielem, a na razie robisz wszystko aby popsuć mi szczęście, które w końcu spotkało mnie po tak wielkiej tragedii w moim życiu. Dlaczego to robisz? Nie możesz cieszyć się moim szczęściem? Podobno jesteś moim przyjacielem...
                - Nie rozumiesz, że nie chce ci nic niszczyć. Chce cię chronić przed tym zakłamanym idiotą – złapał moje dłonie i mówiąc to popatrzył prosto w moje oczy.
                - Puść mnie – powiedziałam spokojnie, ale on nawet nie zareagował. – Puść mnie! – Krzyknęłam tym razem i zaczęłam się z nim szarpać. Nie miałam najmniejszej ochoty, aby mnie dotykał.
                - Spokojnie – puścił moje dłonie, ale mimo to nie odsunął się ode mnie. – Porozmawiajmy spokojnie.
                Chłopak patrzył prosto w moje oczy, a ja w jego.  Postanowiłam się uspokoić, ponieważ chciałam dowiedzieć się o co mu tak naprawdę chodzi i dlaczego oskarża Justina o tak okropne kłamstwo.
                - Niech ci będzie – wydusiłam już trochę spokojniej. – Ale powiedz mi dlaczego twierdzisz, że Justin mnie okłamuje? Bo jakoś nie rozumiem.
                - On pracuje dla Matta. Zrozum on jest przeciwko tobie, a ty tego w ogóle nie widzisz!
                Jego słowa dźwięczały w mojej głowie przez dłuższą chwilę, ale jakoś nie potrafiłam w to uwierzyć. Jak niby Justin mógł pracować dla Matta? Przecież powiedział, że mnie kocha. KOCHA, a to chyba coś znaczy, nieprawdaż?
                - Słucham?! – Krzyknęłam, wkurzona jak chyba nigdy dotąd. – Oszalałeś, że oskarżasz go o coś takiego? Tommy ty chyba nie wiesz co ty wygadujesz!  On mnie kocha.
                - Dziewczyno, kurwa.  I ty mu w to wierzysz? Proszę cię, pojawił się w twoim życiu tak nagle i niby jest jakimś przyjacielem Megan, ale jakoś nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy. Ona też kłamie to jest ich jakaś idiotyczna gra. Spójrz na oczy – krzyczał również wkurzony, ale mimo wszystko nie wierzyłam mu.
                 Nie wiem czym było to spowodowane, czy tym jaką miłością darzyłam Justina, ale po prostu nie umiałam uwierzyć Tommy’emu w żadne jego słowo.
                - Jesteś po prostu zazdrosny – powiedziałam już ciszej i odwróciłam się w stronę drzwi.             Nie udało mi się jednak dotrzeć do wyjścia, ponieważ chłopak chwycił moją dłoń.
                - Cassey, on ma dziewczynę.
                W chwili kiedy wypowiedział te słowa moje serce stanęło. Jednak nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogła by być to prawda. Nie mogłam mu w to uwierzyć. Justin mówił, że mnie kocha, mówił tyle komplementów, całował mnie, trzymał za dłoń. On ze mną się kochał, to nie mogło być prawdą.
                - Nie wierzę ci – szepnęłam.
                - Ale to prawda. On i Megan są po przeciwnej stronie, wiem to.
                - Nie Tommy! Ty nic nie wiesz, jesteś po prostu zazdrosny rozumiesz? Jesteś zazdrosny i pleciesz jakieś głupoty. Opamiętaj się, a teraz daj mi spokój! – wrzasnęłam i w tej samej chwili wyrwałam rękę z jego uścisku.  
                Szarpnęłam za klamkę, a następnie opuściłam pokój i skierowałam się w stronę Darena, który stał w kuchni i popijał kolejne piwo.
                - Odchodzę i nie chce mieć z wami nic do czynienia! – Po wypowiedzeniu tych słów jak najszybciej wyszłam z mieszkania i udałam się w stronę mojego samochodu.
                Zamknęłam za sobą drzwi auta i oparłam głowę o kierownice.  W tej chwili nie wytrzymałam, nie miałam pojęcia czy to co mówił Tommy to była prawda, czy nie? W końcu niby czemu miałby kłamać, ale nie mogę uwierzyć, że Justin mógłby mnie tak okropnie potraktować. W oczach  powoli zaczęły zbierać mi się łzy, a już po chwili spływały kolejno po moich policzkach.

Justin.
 
                Siedziałem na kanapie w salonie i przeglądałem moje i Cassey zdjęcia, które zrobiliśmy nad jeziorem. Moja matka była w pracy, a dzieci siedziały u babci więc przynajmniej przesz chwile miałem czas odetchnąć od tego ciągłego chaosu. Mogłem na spokojnie przemyśleć wszystko co się stało na wyjeździe i przed nim. 
                 Powoli docierała do mnie jedna myśl – zakochiwałem się w Cassey. Przynajmniej takie miałem wrażenie. Przy niej zapominam o całym świecie, a w głowie mam tylko i wyłącznie myśli związane z nią. Nie skupiam się już na swojej pracy, ale na jej oczach, ustach, uśmiechu, albo słodkim śmiechu. Uwielbiam to jak do mnie mówi, jak mnie dotyka, czy nawet to jak się porusza. Uwielbiam w niej wszystko, a z dnia na dzień uczucie staje się coraz większe, co jest przecież niemożliwe, bo nie czułem czegoś takiego jeszcze do żadnej dziewczyny. Mimo, że przecież teraz jestem w związku z Alison.
                Moje rozmyślenia nagle przerwał dźwięk dzwonka. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to właśnie ta, że moja dziewczyna dowiedziała się o moim powrocie i postanowiła mnie odwiedzić. Ale myliłem się. Jak otworzyłem drzwi ujrzałem przed sobą Megan.
                - Siema, a co ty tutaj robisz? – Zapytałem, wpuszczając ją do środka.
                -  Przyniosłam wypłatę. – Pomachała mi gotówką przed twarzą. – W końcu podobno byłeś ‘’ w pracy’’ przez ostatnie dni, więc  musiałeś coś zarobić – zaśmiała  się i pocałowała mnie w policzek.
                - Od Matta?
                - No jasne, przecież nie ode mnie – uśmiechnęła się i zdjęła ze swoich nóg buty. – Nie przeszkadzam prawda?
                - Nie no jasne, rozgość się – mruknąłem biorąc od niej kasę, a następnie chowając  ją do kieszeni.  
                - Chcesz coś do picia?
                - Nie dzięki, ale musimy pogadać – spojrzała na mnie siadając na łóżku w moim pokoju.
                - W zasadzie też ci chciałem coś powiedzieć i to ważnego.
                - No dobra to słucham – założyła nogę na nogę i popatrzyła na mnie uważnie.
                - Tommy wie – odparłem krótko, ale ona jakoś specjalnie się nie zdziwiła.
                - Tak myślałam, właśnie o tym chciałam pogadać.
                Spojrzałem na nią za przeproszeniem jak na jakąś idiotkę. Dowiaduje się, że jej brat wie o tym w co się wplątaliśmy, a nawet nie wyraża żadnych emocji. Z tą dziewczyną jednak musi być coś nie tak.
                - Chodzi o to, że nie możemy nic powiedzieć Matt’owi. Rozumiesz, musimy siedzieć cicho.


Cassey.

                Chodziłam po pokoju w tą i z powrotem, cała zdenerwowana.  Było już po ósmej dziesięć, a Justina jeszcze nie było, co doprowadzało mnie do szału. Musiałam poznać prawdę, musiałam poznać jego wersję, ponieważ nie mogłam uwierzyć w to, że on okłamywał mnie z każdym słowem, z każdym gestem i co najważniejsze z miłością do mnie. Nie mogę, nie potrafię tego zrozumieć.
                W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi i od razu wybiegłam z pokoju kierując się na dół.
                - To do mnie – krzyknęłam do taty, który właśnie podnosił się z krzesła, aby podejść i otworzyć drzwi.
                Na szczęście byłam pierwsza. Kiedy tylko ujrzałam Justina miałam ochotę wtulić się w niego i trwać w tym uścisku przez resztę życia, ale wiedziałam, że najpierw muszę poznać prawdę.
                - Cześć śliczna – chłopak uśmiechnął się do mnie i chciał pocałować w usta, ale w porę się odsunęłam.
                - Musimy pogadać – szepnęłam i złapałam go za rękę.
                Przechodząc koło salonu zauważyłam, że rodzice zerkają w moją stronę, ale w tej chwili nie zamierzałam przedstawiać im Justina. To nie byłby odpowiedni moment.
                Na górze zamknęłam drzwi od pokoju i spojrzałam na blondyna, który stał na środku pokoju zdezorientowany.
                - Co się stało?
                - Rozmawiałam z Tommym  - odparłam podchodząc powoli do niego.
                - I co w związku z tym? – Zapytał.
                - Nie domyślasz się?
                - Nie? – odparł wzruszając ramionami. – Ten chłopak przez cały wyjazd miał coś do mnie, więc nie wiem o co znowu może mu chodzić.
                Stwierdziłam, że najlepiej będzie jeśli od razu powiem o co mi chodzi, a nie będę owijać. Chce dowiedzieć się prawdy tu i teraz. Nieważne jak ona brzmi.
                - On powiedział, że pracujesz dla Matt’a. Czy, czy to prawda?
                Justin stał i po prostu na mnie patrzył, nic nie mówił, po prostu patrzył, a mnie w środku rozrywało na kawałki.
- Odezwij się do cholery! Kłamałeś z tymi wszystkimi uczuciami do mnie? To tylko twoja praca?! Odpowiedz – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, kiedy w moich oczach kolejny raz tego dnia zbierały się łzy.
                - Naprawdę  mu wierzysz? – Zapytał i przyciągnął mnie do siebie, a następnie wtulił mocno. - Cassey Kocham Cię. Nie kłamię naprawdę.



_____________________________________________________
                                                                                                                                                                                           
Cześć wam tutaj Mysterioush.
Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba i chociaż trochę was zaskoczyłam. :) Co o nim sądzicie? Coś ostatnio mało się tu udzielacie, prawie wgl.  nie ma komentarzy, ani nikt z was nie pisze czy pyta. Wiecie, że wasze komentarze nas motywują i trochę smutno jeśli piszemy, informujemy tyle osób, a nikt tego nie czyta.
Chciałabym was prosić o szczerą opinię i podziękować tym, którzy są z nami od dłuższego czasu i ciągle przy nas trwają. Kocham was i dla was staram się z każdym kolejnym rozdziałem ♥
Ps. Chciałabym was zaprosić na konto na Twitterze poświęcone naszemu opowiadaniu @BIDMLff .
A także na aska, który macie w zakładkach po prawej
DO NN <3

5 komentarzy:

  1. Nie wierzę, chcialabym żeby Cassey poznala prawdę, ale żeby mieli jakies dowody, żeby w to uwierzyla..a rozdzial swietny, Jake zawsze
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też chciałabym żebu Cassey poznała prawdę xdd Więcej akcjiii !!!! :) / @Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  3. z jednej strony też bym chciała, żeby Cassey dowiedziała się całej prawdy, ale.. kurcze no.. ona i Justin są tacy mega słodcy <3 mam nadzieję, że jednak wszystko będzie między nimi ok :3
    czekam na kolejny rozdział! :*
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  4. Zeby żałował, powinna sie dowiedzieć prawdy

    OdpowiedzUsuń
  5. niech ona wreszcie się dowie <3

    OdpowiedzUsuń