Razem z Justin’em siedzieliśmy na kanapie u mnie w salonie. Plecami delikatnie opierałam się o jego klatkę piersiową, która z każdym oddechem unosiła się powoli do góry i do dołu. Oglądaliśmy jakąś komedię, która akurat leciała w telewizji. Nie mogłam się jednak skupić na filmie, ponieważ po mojej głowie ciągle krążyły myśli dotyczące tego co powiedział mi Tommy i tego, co odpowiedział na to Justin. Im bardziej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej nie wiedziałam, dlaczego któryś z nich miałby mnie okłamać. Przecież obaj byli dla mnie bardzo ważni i zawsze wydawało mi się, że ja dla nich także.
Postanowiłam więc wrócić do poprzedniej rozmowy z Justin’em. Odsunęłam się bez pośpiechu od niego, tak żebyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy i usiadłam podkulając nogi do brzucha
- Justin.. – Zaczęłam delikatnie przeciągając.
- Hemm..? – Chłopak spojrzał na mnie i pytająco kiwnął głową.
- Naprawdę mnie nie okłamujesz?
- Cassey, nie żartuj. Przecież ja bym cię nie mógł okłamać.
- No tak.. Ale wiesz, że Tommy też nie ma do tego podstaw.
- Przecież ci mówiłem, że Tommy już wcześniej miał coś do mnie. Ja serio nie wiem o co mu chodzi. – Widziałam jak na twarzy chłopaka pojawia się grymas złości.
- Justin, nie denerwuj się. Ja po prostu chce to wyjaśnić. Zrozum mnie, kiedy w końcu do mojego życia wkracza trochę szczęścia, to nie może ono zostać w nim na długo, bo zaraz znowu dzieje się coś złego. – Westchnęłam cicho. - Takie błędne koło, którego nie da się pozbyć.
- Skarbie, rozumiem cię. – Poczułam jak Justin swoją ciepłą dłonią lekko głaszcze moje ramię. – Musisz mi zaufać, wszystko będzie dobrze. Nie przejmuj się tym co mówi Tommy. On bredzi. Może po prostu ma coś do ukrycia przed tobą i chce odwrócić od tego uwagę, dlatego gada na mnie jakieś głupoty.
- Wątpię, że on chciałby coś przede mną ukryć. Przyjaźnimy się już całkiem długo, zawsze byliśmy ze sobą szczerzy.
- W każdym bądź razie, bardzo cie proszę, nie wierz mu w to co mówi na mój temat. Ja po prostu nie potrafiłbym ci tego zrobić. Jesteś dla mnie najważniejsza.
Poczułam jak ręka Justin’a teraz gładzi mój policzek. Chłopak pomału zbliżył się i czule mnie pocałował. Przytuliłam się do niego. Uwielbiałam to robić, bo zawsze pachniał tak ładnie. Na moment zapomniałam o wszystkim dookoła i myślałam jedynie o tym, że nic nigdy nie mogłoby mi zastąpić zapachu jego skóry.
Tą piękną chwilę przerwał jednak sygnał sms’a w telefonie Justin’s. Odsunęłam się od chłopaka i obdarzając go uśmiechem powiedziałam mu żeby sprawdził co to, bo to może być coś ważnego. Okazało się, że musi już wracać do domu, bo mama poprosiła go o zajęcie się młodszym rodzeństwem. Postanowiłam, więc odprowadzić go do metra. Tam pożegnałam się z Justinem, a on obiecał, że zadzwoni przed snem.
Kiedy wracałam do domu poczułam, że mam ochotę zjeść coś słodkiego. Zaszłam więc do najbliższej cukierni. Na początku nie wiedziałam co właściwie wybrać, jednak kiedy zobaczyłam czekoladowe muffinki z kremem od razu podjęłam decyzję. Od zawsze miałam do nich słabość.
Gdy wyszłam z cukierni zaczęłam kierować się powoli w stronę domu. Nie śpieszyło mi się jakoś szczególnie, bo właściwie ani nie byłam z nikim umówiona, ani nie miałam nic szczególnego do zrobienia. Miałam resztę popołudnia i cały wieczór tylko dla siebie i muffinków.
Byłam już całkiem blisko mieszkania, kiedy zobaczyłam idącą naprzeciwko mnie Megan. Uśmiechnęłam się do niej, jednak ona jakby mnie nie zauważyła. Właściwie im bliżej siebie byłyśmy tym lepiej widziałam, że dziewczyna jest zupełnie rozkojarzona. Nigdy jej w takim stanie nie spotkałam. Wyglądała inaczej niż zwykle. Na twarzy nie miała swojego idealnego makijażu. Być może jej rzęsy były delikatnie pomalowane tuszem, ale nawet na ustach nie miała swojego ulubionego, różowego błyszczyku. Z kolei jej włosy, które najczęściej były puszyste i spływały falami wzdłuż jej ramion, teraz były związane w zwykły kucyk.
- Cześć Megan. – Odparłam, kiedy dzieliła nas już niewielka odległość.
Dziewczyna jednak nie zwróciła w ogóle na mnie uwagi i bez słowa szła dalej.
- Megan. – Powtórzyłam jej imię trochę głośniej i lekko chwyciłam ją za przedramię.
- Oo.. Cześć Cassey. Przepraszam, nie zauważyłam cię. – Odezwała się roztrzęsionym głosem.
- Zdarza się. – Posłałam do niej uśmiech. – Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej. Może mogę ci jakoś pomóc?
- Wiesz Cassey, nie wiem czy ktokolwiek może mi teraz pomóc..
- Jak to? Co jest Megan?
- Po prostu.. Ja nie wiem. My się przecież zabezpieczaliśmy.. Cassey, ja jestem w ciąży. – Dziewczyna wyszeptała ostatnie słowa, a mnie zamurowało. Gdybyśmy były starsze na pewno bym jej gratulowało, ale teraz. Teraz nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.
Zobaczyłam jak z knocika jej oka wymyka się słona łza i spływa po jej policzku. Przytuliłam ją mocno do siebie. W końcu jest moją przyjaciółką, nie mogę jej zostawić w takim sanie. Tak bardzo jej współczuje. Nie wiem co na jej miejscu bym zrobiła.
- Megan, będzie dobrze. To nie koniec świata. – Zaczęłam ją pocieszać i uspokajać. – Jack to świetny chłopak. Na pewno ci pomoże i cię wesprze. Nie możesz się załamywać. Jesteś przecież silną dziewczyną.
- Nie dam sobie rady. Cassey, sama musisz przyznać, że dziecko w tym wieku nie jest czymś powszechnym. – Megan popatrzyła na mnie przecierając oczy.
- No tak, ale są dziewczyny młodsze od nas, które rodzą dzieci i dają sobie z nimi radę. – Popatrzyłam na nią. – Chodźmy do mnie. Coś zjemy, porozmawiajmy na spokojnie.
- Nie, jestem umówiona z.. Jack’iem. Muszę się z nim zobaczyć.
- No tak. Zobaczysz, on cie nie odrzuci z powodu ciąży i na pewno ci pomoże. – Przytuliłam jeszcze raz dziewczynę. - Dzwoń do mnie w każdej chwili, jakbyś czegoś potrzebowała.
- Dziękuję ci. Już muszę iść, bo Jack na pewno czeka. To cześć Cassey.
- Nie ma za co. Cześć Megan.
Popatrzyłam przez chwilę na odchodzą dziewczynę i ruszyłam z powrotem w stronę domu, zastanawiając się nad tym jak sobie teraz poradzi. Na jej miejscu ja nie dałabym sobie rady. Nie wiedziałabym co myśleć, co zrobić, jak powiedzieć o tym komukolwiek.
Weszłam do mieszkania i od razu zdjęłam buty, po czym odstawiłam je na miejsce. Czułam jak mój żołądek domaga się jedzenia, więc poszłam do kuchni, żeby wyjąć muffinki na talerzyk i spokojnie je zjeść.
Byłam pewna, że w domu nikogo nie było, jednak wchodząc do pomieszczenia zobaczyłam mamę siedzącą przy blacie. Oglądała moje zdjęcia z dzieciństwa, a na jej twarzy malował się smutny uśmiech. Zrobiło mi się jej szkoda, bo coraz rzadziej poświęcam jej czas.
Zbliżyłam się do niej powoli i pocałowałam ją w policzek, po czym ona spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
- Cześć córciu.
- Cześć mamo. Zobacz co kupiłam. – Pokazałam jej torebkę z cukierni.
- Zgaduje, że czekoladowe muffinki. Zawsze je uwielbiałaś.
- Oczywiście. I to z kremem, nasze ulubione. – Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam z półki talerzyk, a następnie ułożyłam na nim ciastka.
- Pamiętasz ten dzień? – Spytała mama pokazując mi jedną z fotografii, która była wykonana w moje piąte urodziny.
- Pewnie. Raczej już nigdy nie zapomnę jak tata usiadł w mój tort.
Zarówno mama, jak i ja głośno się zaśmiałyśmy. Zajęłam miejsce obok niej na krześle i razem zaczęłyśmy oglądać po kolei wszystkie zdjęcia wracając do chwil, które były na nich uchwycone. Muszę przyznać, że całkiem fajnie było tak z nią posiedzieć i porozmawiać. Dzięki temu mogłam oderwać się od wszystkiego co mnie otacza.
._____________________.
Cześć Wam! : )
Przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Do następnego!
Przepraszam za błędy.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Do następnego!
podoba mi sie:)
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Super rozdział ale nie moge sie doczekac aż Cassey dowie sie ze Justin pracuje dla Matta :) /@Vejtaszewska
OdpowiedzUsuń