piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 31. Strach.



Justin

                Przesłuchania zajęły nam kilka dobrych godzin, więc gdy wróciliśmy do domu było już późne popołudnie. Cassey ani trochę nie była w stanie się uspokoić. Właściwie nie dziwiłem się jej, po mojej głowie również bez przerwy krążyły różne, nie dające mi odpocząć myśli. Z jednej strony tak bardzo cieszyłem się, że w końcu bez żadnych zahamowań mogę przytulić dziewczynę, którą tak bardzo kocham. Z drugiej jednak już sama myśl, że Matt chce skrzywdzić.. Chce zabić naszych najbliższych wywoływała u mnie strach.
                Zastanawiałem się co myśli Cassey. Dziewczyna siedziała na kanapie, trzymając w dłoni kubek gorącej kawy i wpatrywała się w duży plazmowy telewizor, chociaż ewidentnie było widać, że nie zastanawiała się nad tym, co pokazuje ekran. Sądzę, że bała się o wiele bardziej niż ja. Ona doskonale znała ból po stracie kogoś bliskiego z rodziny. Kogoś, komu tak okrutnie została odebrana szansa na wspaniałe życie przez takiego sukinsyna Matt’a.
                Nagle przed oczami miałem obraz swojego rodzeństwa. Poczułem, jak moje serce staje na myśl o tym, że mogliby zostać zabici. Nie wyobrażałem sobie życia bez nich.
                W moim gardle narastała już wielka gula, jednak przełknąłem ją i postanowiłem skupić myśli na czymś innym. Podszedłem powoli do dziewczyny i złożyłem delikatny pocałunek na jej słodko pachnącej szyi.
                - Skarbie, powinnaś odpocząć. Odstaw tą kawę i połóż się spać. – Wziąłem powoli od niej kubek i postawiłem obok na ławie.
                - Nie wiem, czy jestem w stanie zasnąć Justin. Ciągle się martwię. Nawet o tatę. Może i zdradził mamę, ale nadal jest moim rodzicem. Nie chce żeby coś mu się stało.
                - Cass, rozumiem cię. Ale ja się martwię także o ciebie. – Pomału usiadłem oraz przytuliłem ją do siebie. - Musisz się chociaż trochę przespać. Sen pozwoli ci zapomnieć o tym wszystkim chociaż na chwilę.
                - Wiem Justin, wiem.. Ale co jeśli podczas gdy ja będę spała, Matt bez skrupułów zabije po kolei wszystkich naszych bliskich? Może my się przed nim ukryliśmy, ale co jeśli oni nie zdążyli, a on już ich dopadł?
                Patrzyłem na Cassey. Miała racje. Miała cholerną racje.. Ale nie mogliśmy się poddać. Musieliśmy przecież wierzyć, że damy radę i nic złego się nie stanie. Przecież policja o wszystkim wie i na pewno podjęła już w tej kwestii jakieś działania. Nie mogli przecież zostawić bezczynnie tego wszystkiego, czego się od nas dowiedzieli.
                - Justin? Słyszałeś to? – Spytała Cass.
                Spojrzałem na nią lekko mrużąc oczy, gdyż nie wiedziałem o co chodzi. Jednak już po chwili słyszałem na podjeździe warkot silnika. To nie był Tommy. Przez najbliższe dni ten domek miał być zajęty tylko przez naszą dwójkę, a o wszelkich zmianach miałem być wcześniej poinformowany. Podniosłem się szybko z kanapy, by spojrzeć przez okno. Zobaczyłem samochód. Nie mogłem jednak dostrzec kto się w nim znajduję, ponieważ wszystkie jego szyby były przyciemniane. Po chwili jednak drzwi auta otworzyły się i wysiadł z nich Matt..
                - Szybko Cassey! Uciekaj tylnim wyjściem, wsiądź do samochodu i od razu odpal silnik. Policz do pięciu.
                - Justin, nie mogę cię tu zostawić, nie teraz kiedy się pogodziliśmy.. - Widziałem jak na twarzy dziewczyny maluje się przerażenie, nie przestawałem jednak mówić. Pomogłem jej wstać z kanapy i złożyłem na jej ustach prędki pocałunek, po czym skończyłem mówić i delikatnie ją popchnąłem w stronę wyjścia.
                 -  Jeżeli nie dobiegnę masz jechać jak najszybciej i jak najdalej stąd. Jeśli mnie zobaczysz schowaj się szybko na miejscu pasażera. Uciekaj, już.
                Gdy Cassey pobiegła, ja dosłownie w ułamkach sekundy zgasiłem telewizor i wyciągnąłem schowany w środku kanapy pistolet. Następnie wyjąłem kolejny pistolet ukryty w jednej z kuchennych szafek. Biegłem już w stronę wyjścia, kiedy usłyszałem głos tego debila wewnątrz mieszkania.
                - Myślicie, że mi się kurwa ukryjecie? – Dźwięk wystrzału z jego broni rozniósł się wszędzie echem - W takim razie jesteście w błędzie. Wiem, że tu jesteście. Czuje wasz strach gołąbeczki!

Cassey

                -Je.. den.. Dw.. a.. Trz.. y.. - Z moich ust bardzo powoli wychodziły ciche, szarpane słowa. Tak bardzo chciałam zobaczyć Justina. Marzyłam tylko o tym, żeby nic nam nie groziło i żebyśmy mogli żyć długo i szczęśliwie.
                Nagle wszystko we mnie zamarło, a w mojej głowie odbijał się dźwięk wystrzału z jakiejś broni.
                - Proszę Justin.. Proszę.. Nie rób mi tego.. – Mówiłam sama do siebie z nadzieją, że to w czymś pomoże.
                Patrzyłam się w te przeklęte drzwi  i nic. Powinnam już odjeżdżać, a mimo to nadal siedziałam tam już na miejscu pasażera i czekałam.
                - Justin! – Odetchnęłam z ulgą.
                Chłopak w ciągu kilku sekund wsiadł do samochodu i automatycznie zaczął jechać. Dosłownie poczułam jak kamień spada mi z serca. Tak się cieszyłam, że nie jest ranny.
                - Trzymaj Cass. – Chłopak podał mi pistolet. – Strzelaj jak tylko go zobaczysz za nami. Staraj się trafić w koło, albo w maskę. Czuje, że już za nami jedzie.
                - Nawet się nie zawaham. – Uśmiechnęłam się ponuro.
                Justin jechał bardzo szybko. Wskaźnik prędkości był coraz wyżej. Sto, sto dwadzieścia, sto sześćdziesiąt. Nie do końca jestem zwolenniczką zawrotnej prędkości, jednak teraz była konieczna. Byliśmy coraz dalej i dalej od domku. Miałam nadzieję, że Justin nie miał jednak racji i zgubiliśmy tego zabójcę.
                Kiedy oddalaliśmy się od jednego z miniętych po drodze zakrętów, zauważyłam jak Justin cicho przeklina pod nosem zerkając we wsteczne lusterko. Odwróciłam się i zobaczyłam jadące coraz bliżej nas auto z przyciemnianymi szybami.
                Spojrzałam jeszcze raz na Justina, a on popatrzył na mnie. W jego czekoladowych oczach widziałam troskę i zmartwienie.
                - Kocham cię Cass, bardzo cię kocham. Pamiętaj o tym. Proszę..
                - Ja ciebie też kocham. Nigdy o tym nie zapomnę. – Złożyłam na policzku chłopaka pełen czułości pocałunek.
                Gdy odwróciłam się w stronę tylnej części samochodu zobaczyłam rozpadającą się na drobne kawałeczki szklaną szybę. Automatycznie schyliłam głowę. Kontem oka widziałam Justina, który jedną ręką trzyma kierownicę, a drugą pistolet. Chłopak patrząc w samochodowe lusterko starał się trafić w auto za nami.
                Strach sparaliżował moje ciało. Nie wiedziałam o mam zrobić. Wszystko dookoła zaczęło wirować. Byłam pewna, że zaczyna kręcić mi się w głowie.
                - Kurwa! – Przeklął Justin.
                Zobaczyłam jak chłopak traci panowanie nad kierownicą. To nie w mojej głowie.. To w rzeczywistości wirowało całe auto. Poczułam jak wypadamy z jezdni i samochód wbija się w drzewo miażdżąc drzwi przy których się znajdowałam.


4 komentarze:

  1. Ale sie dzieje ! Niesamowite. Życzę weny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. w takim momencie?! :(
    kurcze, tyle się dzieje.. miałam nadzieję, że Matt ich nie odnajdzie :(
    teraz tylko, żeby wyszli z tego cało, proszę <3
    @saaalvame

    OdpowiedzUsuń
  3. musiałaś?w tym momencie ?:c mam nadzieję, że nic poważnego im nie będzie i jakoś z tego wyjdą..dzieje się, genialnie !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryczałam przez cały rozdział :c mam nadzieję że wszystko będzie dobrze -@thisswaggirl_JB

    OdpowiedzUsuń